Będąc ostatnio u lekarza, postanowiłem sprawdzić pewne urocze miejsce pod kątem grzybowym. Zawsze szukałem tylko śladów historycznych czy też kolejowych ale stało się tak, że grzyby na stałe zagościły w głowie i tak zostanie. Oko dostało mądre oprogramowanie i pod kodem -Szukaj- znajdują się także grzyby.
Trafiłem do misteczka dobrze mi znanego, z bogatą historią i jak to zawsze w miastach niegdyś granicznych, z pewnym kompleksem ale i poczuciem wyjątkowości. Trudno to oddać, takie miasteczka mają inny klimat, ludzi i obyczaje.
Na granicy Ziemi Chełmińskiej i Dobrzyńskiej, nad urokliwą Drwęcą leży Golub-Dobrzyń. Niegdyś osobne miasta, jedno krzyżackie(Golub) a drugie polskie(Dobrzyń). Potem prusko-rosyjskie, teraz senne miasteczko powiatowe.
Trafiłem na wzgórze zamkowe, niewiele się zmieniło tu przez lata.
Szukałem jednak grzybów i znalazłem je na pobliskich karpach ale i drzewach liściastych i iglastych.
Z zamku udałem się na nieczynna stację kolejową, gdzie zegar stanął w latach 90-tych.
Ile to takich miasteczek mamy w kraju.
Główny łup, boczniaki. Zrobiłem z nich dziś flaki. Nikt jeść nie chce, trudno.
Zamknę w słoiki i będę się do nich uśmiechał Poczekają trochę na swoją kolej.