Udostępnij:
Dostałam dziś „zamówienie” na zupę ze świeżych grzybów. Oj, jak się zasmuciłam!
Popędziłam ochoczo w krzaczory, by najpierw zlokalizować moją szyszkolubkę kolczastą. Znalazłam ją bez trudu, gorzej było z fotkami, bo światło fatalne. Ale jakoś się udało.

Znalazłam też inne szyszkolubki, ale były tak maciupcie, że po paru próbach odpuściłam sobie i oddałam się poszukiwaniom jadalniaków. Lekko nie było. W ogóle las nabuzowany wodą, grzybki też. I niestety dość chłodno. Ale zawsze coś tam do koszyka czy na kartkę się wykluwa.



Czy zupka powstała? Tak. Bogiem a prawdą to łyżka w niej nie stała, ale źle też nie było.
Trzeba łapać każdą okazję wypadu do lasu, bo – mam wrażenie – szaruga jesienna u bram. A póki co…



Znalazłam też inne szyszkolubki, ale były tak maciupcie, że po paru próbach odpuściłam sobie i oddałam się poszukiwaniom jadalniaków. Lekko nie było. W ogóle las nabuzowany wodą, grzybki też. I niestety dość chłodno. Ale zawsze coś tam do koszyka czy na kartkę się wykluwa.

Czy zupka powstała? Tak. Bogiem a prawdą to łyżka w niej nie stała, ale źle też nie było.


Wyświetleń: 182
Udostępnij: