My w ten weekend postanowiliśmy zmienić kierunek i zamiast na Lubliniec pojechaliśmy na Słowację. Droga ta sama, a widoki o niebo piękniejsze
Na naszą miejscówkę nie mogliśmy liczyć, ponieważ po spaleniu jej przezemnie kiedyś na forum chodzi tam więcej grzybiarzy niż rośnie grzybów Postanowiliśmy zastosować metodę sprzed tygodnia, czyli włączyliśmy lokalizator i poszliśmy przed siebie w góry. Na początku nie było dosłownie nic. Błąkaliśmy się po lesie z pustymi koszykami podziwiając piękne widoki. W końcu trafiliśmy na las, gdzie rosły masowo muchomory czerwone
I tam właśnie zaczęły wpadać nam do koszyka borowiki i mleczaje
Na kartę załapały się sarniaki dachówkowate, piestrzenice infułowate i inne wynalazki
W drodze powrotnej trafiła się jeszcze rodzinka kozaków
I tak po czterech godzinkach wracaliśmy do samochodu uśmiechnięci i zadowoleni Nasze koszyki nie były pełne, ale i tak uważam to grzybobranie za bardzo udane