Udostępnij:
Sobotni ranek w Beskidzie Niskim powitał mnie… mgłami. Gdy jednak zaczęły się podnosić, moim oczom ukazały się bajkowe kolory jesieni. Grzechem byłoby nie sprawdzić, co dzieje się w ulubionych miejscach. Szczerze mówiąc, w założeniu miał być to rekonesans sentymentalny. Ale dobrze wiecie, że z naszymi planami różnie bywa.

Pierwsze wrażenie po wejściu do lasu było niesamowite: złoto, złoto, złoto i szelesty pod stopami. Ale potem oko zaczęło wyłapywać inne szczegóły. Najpierw nadrzewniaki. Porki brzozowe, szaroporkę podpalaną, potem pokazały się inne grzybki.



Pierwsze opieńki nie włączyły mi jeszcze alarmowych brzęczyków, spieszyłam się nad Ropę. Nasyciwszy oczy dawno nie widzianym widokiem, wkroczyłam na powrotną ścieżkę. A tam niespodzianka
Piękne okazy świecznicy rozgałęzionej. 

Stroma droga pod górkę urozmaicona była widokami gniazd opieńki ciemnej. Cóż miałam robić, zdjęłam bluzę i pazerniczyłam.


I tak oto „podróż sentymentalna” zaowocowała nader wymiernym rezultatem. Z mojego pazerniczenia powstało 7 słoiczków na zimowe bezgrzybie.
Pierwsze wrażenie po wejściu do lasu było niesamowite: złoto, złoto, złoto i szelesty pod stopami. Ale potem oko zaczęło wyłapywać inne szczegóły. Najpierw nadrzewniaki. Porki brzozowe, szaroporkę podpalaną, potem pokazały się inne grzybki.
Pierwsze opieńki nie włączyły mi jeszcze alarmowych brzęczyków, spieszyłam się nad Ropę. Nasyciwszy oczy dawno nie widzianym widokiem, wkroczyłam na powrotną ścieżkę. A tam niespodzianka


Stroma droga pod górkę urozmaicona była widokami gniazd opieńki ciemnej. Cóż miałam robić, zdjęłam bluzę i pazerniczyłam.


I tak oto „podróż sentymentalna” zaowocowała nader wymiernym rezultatem. Z mojego pazerniczenia powstało 7 słoiczków na zimowe bezgrzybie.

Wyświetleń: 234
Udostępnij: