Oczywiście nie będę oryginalna: sporą część dzisiejszego dnia i ja spędziłam w lesie. Nie miałam takiego zamiaru, ale gdy zobaczyłam 12+ na termometrze, nie mogłam sobie odmówić. Zapraszam na spacerek ze mną. Zaczęło się od podgrzybkowego „ogryzka”:
Wodnich jak zawsze ostatnio mnóstwo…
Kawałek dalej przystanek przy zwalonej stercie gałęzi. Rozszczepki i jakiś tajemniczy, po raz pierwszy spotkany grzybek.
Dłuższą chwilę spędzam pomiędzy bukami a właściwie penetruję leżące gałęzie i oglądam pnie.
I znowu jakiś tajemniczy grzybek 0statni po żagwiach zimowych – oznaczyłam na podst. atlasu, że to jamkówka wierzbowa, ale… sama nie do końca w to rozpoznanie wierzę. No to chodźmy dalej…
Wodnichy złociste znalazłam niestety tylko trzy, sporo lakówek rosnących w piachu, za to chropiatek…
Dzisiaj nie było wyczynowo, bo tylko 10 km „na butach”. Zbiór jedynie na kartę, z takim założeniem poszłam. Nadchodzą podobno kolejne ciepłe dni, może uda się wygospodarować jakąś chwilę na kolejną eskapadę.