Od 2 lat zżerała mnie ciekawość, który to ten las grabowy. W zeszłym roku błąkałem się po innym łódzkim lesie myśląc, że to on, ale ani śladu koźlarzy. Nie ukrywam, że zabawiłem się w Sherlocka i odwiedziłem dziś chyba już ten właściwy lasek. Patrząc na mapę nie wydawał mi się on grzybowo interesujący, jednak po ostatnich doniesieniach pojechałem pozwiedzać nowe dla mnie rejony. I mam mieszane uczucia po tej wizycie. W lesie zrobiłem sobie 8-godzinny spacer, przeszedłem około 19 km. Kondycja już nie ta sama, bo w drodze powrotnej co chwilę gdzieś siadałem, by odpocząć. Co prawda znalazłem trochę kozaczków, ale porównując je z okazami Darka wyglądały dość biednie. Jedynie te najmłodsze w miarę się prezentowały, a te niby dorosłe jakieś niewyrośnięte, karłowate i wypłowiałe. No i duży procent zaczerwionych i pojedzonych przez ślimaki. Spodziewałem się również większego szału pod względem ilości, a wszystkie koźlarze znalazłem tak naprawdę w dwóch obszarach lasu, natomiast długie kilometry to straszne bezgrzybie. Dlatego pomimo, że wie się, że to w danym lesie rosną grzyby, ale jak nie zna się konkretnych w nim miejscówek, to można się złazić i mocno zirytowanym wrócić do domu Od 2 lat nie miałem szczęścia pod względem znajdowania koźlarzy, ale dzisiejsza biedota wizualna sprawiła, że chyba wolę jednak pozostać przy moich borowikowych miejscówkach
Z typowych koszykowców znalazłem jeszcze kilka podgrzybkowatych, o borowikach mogłem zapomnieć.
Innych grzybków za wiele nie było, ale za to trafiło się kilka takich, których nie spotykam w moich pozostałych lasach, więc w sumie to na plus.
I śliskie bonusy