U nas też dzisiaj słoneczko wzięło sobie wolne i nie chciało współpracować. Dopiero ok. 14.00 zaświeciło na chwilę i zrobiło się cokolwiek jaśniej, więc wyszłam na krótki poobiedni spacer.
I tak krok za krokiem, tropiąc boczniaki, doszłam do mojego osikowo-brzozowego zagajnika. Zajrzałam na miejscówkę czarek, ale po czarkach ani śladu. Zdziwił mnie natomiast brak zimówek, których tu zwykle było sporo, ale do czasu Ja ich szukałam wysoko na drzewach, a tymczasem grzybki upodobały sobie w tym roku stanowiska na ziemi i pochowały się wśród zeschłych liści.
Przy okazji w wpadły próchnilec maczugowaty, kisielnice kędzierzawe, trzęsak pomarańczowożółty, rozszczepki pospolite, gmatwice chropowate, chropiatka jasna i jakieś purchaweczki:
Po drodze zajrzałam też do mojej tajnej miejscówki pod starymi topolami, gdzie jeszcze parę tygodni temu znajdowałam takie prawdziweczki:
Jeśli w duchu liczyłam na jakiegoś spóźnionego borowika, to się przeliczyłam, a na prawdziwkowym miejscu rosną sobie gromadnie kępki … lakówki pospolitej (?)
W międzyczasie zaczęło silnie banglać i zerwał się silny wiatr, więc musiałam szybkim truchtem wracać do domu, po drodze złapałam jednak jeszcze garstkę uszaków bzowych:
Boczniaków nie wytropiłam, coś im chyba nasz klimat nie bardzo odpowiada Ale zimóweczek, grzybowych złotych dukatów, starczy na porządny sos
bonusik- niespodzianka