Moja wczorajsza wyprawa upływała pod hasłem „Niestety i na szczęście”
Po ostatnich, wątpliwych niestety, atrakcjach pogodowych wczoraj na szczęście pojawiło się piękne słońce, idealny dzień na spacer po lesie. Niestety, trochę zmarudziłam i wybrałam sie dopiero koło południa, ale na szczęście nie musiałam się martwić, że mi konkurencja co lepsze okazy wykosi. Znalazłam kilka podgrzybków i maślaczków, niestety, nie nadających się do wzięcia (jednego winnego przyłapałam nawet na gorącym uczynku ), malownicze kępki maslanki ceglastej i parę innych:
Tak sobie wędrowałam, pocieszając się, że choć niestety, nie mam co wrzucić na patelnię, to, na szczęście, mam pełny pakiet darmowych usług w zakresie odnowy biologicznej i psychologicznej
Na szczęście dzikie zwierzęta wróciły ze swoich dzikich ostępów, gdzie się pochowały na czas inwazji grzybiarzy i coraz to spod nóg mi śmignął jakiś zajączek, to sarenka, to jeleń przebiegł mi drogę …
Im dalej w las…
Na jodełkowym pagórku natrafiłam na rosnące pośród mchu świeżutkie, młode pieprzniki trąbkowe. Były ich takie ilości, że choćbym siedziała tam do wieczora, to wszystkich bym nie zebrała, więc po chwili odpuściłam, do dekoracji znalazłam jeszcze 3 kureczki
Nadal w ogromnych ilościach rosną gąsówki nagie, niestety w większości stare i z lokatorami. Na szczęście odkryłam nowe i młodsze stanowisko i udało się trochę nazbierać.
Po drodze odwiedziłam miejscówkę kaniową i tu, oprócz paru małych łebków, znalazłam niespodziankę
Na podgrzybkowe pole niestety, nie zdążyłam, bo słoneczko schyliło się ku zachodowi, choć była dopiero 15.40. Na szczęście zdążyłam jeszcze wypatrzeć w mroku jedną piestrzycę kędzierzawą
Z lasu wyszłam niestety o zmroku, na szczęście jeszcze przed zapadnięciem ciemności.
bonusik: pyskaty rudzielec