16 kwietnia 2017, godzina 5:30 rano. Spotykam się na pietrze z moimi sąsiadami spod „dziewiątki“. Różnią nas stroje;-) Ja dresy i gumiaki, Oni garnitury i garsonki.
– Dzień dobry sąsiadko! Wesołych Świąt! Sąsiadka też na rezulekcję do naszego kościółka?
– Hmm…no ja nie na rezulekcję, ja na Słowację jadę! Wesłołych Świąt!
– Do rodzinki? Z koszyczkiem wielkanocnym z Polski? – dalej ciągnie sąsiad…
– Hmm…nie do rodziny, jadę na grzyby…
Mam nadzieję, że to nie popsuje naszych sąsiedzkich relacji;-)
To moje pierwsze „smardzowanie“ w życiu. Moja towarzyszka przygód leśnych ma tego dnia urodziny! Emocje sięgają „Zenitu“ (pozdrawiamy założyciela strony😉
1,5 h i jesteśmy na miejscu. Widzimy jakiś znak. Jaki? Nie wiemy.
Jedziemy dalej, wyżej…i nagle kilka dni temu zmienione opony na letnie odmawiają dalszej jazdy.
Wysiadamy. Jest pięknie. Płatki śniegu, jak z obrazka opadają na ziemię. Największe krokusy na tle beili wyglądają zjawiskowo. Lepimy „Wielkanocnego Bałwana“.
Idziemy wzdłuż potoku, wypatrując naszych pierwszych w życiu smardzy. Nie ma smardzy, ale jest źródło z wodą…i przyczepiony kubek, aby wędrowiec mógł się napić. Pijemy! Zdrowie Justyny!!! Wracamy do samochodu bez smardza, ale mokre mokre i napojone…Powoli jedziemy w dół. Lekko zarzuca nam autem. Zamiast smardza, widzimy piekny zamek… ale 5 Euro za wstęp+1 Euro za możliwośc zdjęć w zamku, słowacki przewodnik i około godziny czekania na zebranie się grupy. Odpuszczamy. Jedziemy w stronę Polski. Godzina koło 15:00. Wpatrujemy się w piękne widoki i nagle decydujemy się na zatrzymanie i spenetrowanie jeszcze jednego słowackiego lasu przed granicą. I „mamy To“! Pierwszy nasz smardz, w naszym mniemaniu: stary smardz. Za chwilę smardz „funkiel nówka, młodziak“. No to już mamy pierwsze w życiu smardze!
I teraz lekcja od „Zenita“ stary smardz, to purchawka workowata“. Więc finalnie nasza uczta wielkanocna, to smardz stożkowy na pół☺
I tak było warto.
Wracamy tam za tydzień!
Domi ! Piękna relacja ! Dziękuję!….a wydaje mi się też, że nasz ” pierwszy w życiu smardz”, purchawka workowata /co za okropna nazwa!/ została znaleziony w pierwszej dolinie ,nie ? Teraz suszy się i prasuje w „Egipcjaninie Sinuhe” i uświetni nasz album-pamiętnik o życiowej pasji, grzybomiłości =D. Serdeczne pozdrowienia dla Zenita, nauczył już nas tak dużo,tak dużo….paaaa