Wczoraj nie było chętnych na grzybobranie, więc poszłam w bardzo odległą część lasu, w której dawno nie byłam. Szłam sobie powolutku, coś tam skubałam do koszyka, coś na kartę.
Ale największa niespodzianka spotkała mnie w przydrożnych chaszczach, gdzie rosło sporo opieniek – niestety w różnym wieku i kondycji, a tuż tuż… śliczny grzybek – łysiczka niebieskozielona.
Z wrażenia zgubiłam nóż, ale w plecaku zawsze mam drugi a ten pewnie kiedyś znajdę. Nastrój na chwilę popsuli mi jacyś młodzieńcy na wyjących maszynach, ale na szczęście szybko zniknęli z horyzontu.
Jak widać, było także jajko-niespodzianka. Było super – ponad 15 km po lesie [do dziś czuję ], pusto – spotkałam tylko 1 grzybiarza i 1… strzyżaka, koło 8 stopni, więc całkiem znośnie. Gatunki wkleiłam prawie wszystkie, a efekt końcowy w załączeniu.