Lichota, nie lichota liczy się do grzybków ochota, że tak po częstochowsku sobie rymnę ciemną nocą. Wreszcie, mam wrażenie, będzie się coś działo, bo wczoraj trochę polało i to już w lesie widać. No przecież musiałam, wszak nadzieja umiera ostatnia. Co prawda cudów nie spodziewałam się i cuda nie nastąpiły, ale po suszy wreszcie pojawiają się grzybki. Pierwsze gołąbki wywołały u mnie prawdziwy entuzjazm. Niestety na gołąbkach się nie znam, więc pozwoliłam się posilić konkurencji. Poczekam cierpliwie, oby nie za długo. Parę moich dzisiejszych znalezisk.
I żeby nie było niedomówień: pozdrawiam z Beskidu Niskiego.