Już martwiłam się całkiem na poważnie, że grzybków u nas nie będzie – sucho, sucho,polało teraz zdrowo, ale zimno… Chodzę po tych swoich lasach i nic kompletnie nie ma, nawet jakiejś maślanki czy innego czernidłaka. Tylko nadrzewniaki rozmaite.
Ale tydzień temu podczas oczyszczania zarośniętego niemiłosiernie sadu – łuskowiec jeleni na spróchniałym pniaczku! A tuż obok niego coś – czarne, posępne, twarde. Jakiś obcy.Myślę, że to ostatnie stadium jakiejś buławki. Z kolei na innym pieńku – boczniaki maleńkie. Zdjęcia boczniaka zrobione w odstępie dwóch dni. Coś się jednak dzieje
Wczoraj sprawdziłam las i bingo. Coś się zaczyna. Pojawiły się drobiazgi kępkowe. maleńkie maślanki, rycerzyki czerwonozłote. Nie za gęsto, ale są. I jeszcze tęgoskóry (chyba cytrynowy lub brodawkowaty)
W końcu pojawiły się muchomory czerwone! Czekałam, czekałam, myślałam, że się nie doczekam w tym roku, a tu proszę, w październiku się pokazały. Dla mnie to zawsze dobry znak. Dopiero wychodzą z ziemi, pięknoty moje, jak nie będzie przymrozków to czegoś się doczekam.
Znalazłam 4 dorodne piaskowce modrzaki, z 10 kurek, parę gołąbków grynszpanowych.A na sam koniec…. Aaach. Świeżutko wyrośnięte grubiutkie i twardziutkie podgrzybaski w ilości szt. 4.
Za tydzień pełnia, mokro, nie za ciepło, ale jednak bez przymrozków, czuję nosem jakiś konkretny koszyczek w tym tygodniu. Może niejeden, czego i Wam życzę na zakończenie sezonu.