Wczoraj słońca nie było, więc wahałam się, czy wybrać się do lasu. W końcu koło południa poszłam. Na początek zajrzałam na moje pierwsze stanowisko czarek, w którym nie byłam od ub. roku. Przy okazji spenetrowałam zdziczały sad, do którego daje się wejść tylko w porze zimowej, bo straszne tam chaszcze. Ale opłaciło się.
Potem weszłam do brzozowego lasku, w którym zajęłam się porostami i udałam się do kolejnej miejscówki czarek.
Udało mi się namierzyć kolejne dwa stanowiska oranżówki, ale aura kompletnie nie sprzyjała fotografowaniu tych maleństw. Nadrobiłam więc porostami.
I cóż, do następnego razu.