Mam niejasne wrażenie, że to może być już ostateczne „pożegnanie z bronią”, czyli nożykiem i koszykiem, za oknem grado-śniego-deszcz, na monitorach pogodynek minusy nocą, dla grzybniętych sygnał do odwrotu. A było o co walczyć ostatnio. Po świetnym lecie, długa susza a w czasie długo wyczekiwanych deszczy zjazd temperaturowy i niepokój czy cokolwiek jeszcze się przydarzy :.
Ale takiej późnej pięknej jesieni, już dawno nie pamiętam. Jeżeli w listopadzie moje ubożuchne mazowieckie laski w pochmurny dzień wyglądają tak:
to można się tylko cieszyć
Powoli, powoli, ale rosło (piszę o Mazowszu, bo w innych rejonach bywało wiele lepiej) Zaczęło się od całej masy rozmaitych grzybeczków z absolutnie rozjuszonymi w tym roku muchomorami. Takiej masy grubaśnych, wyrośniętych czerwoniaków nie widziałam chyba nigdy. A na pewno nie w listopadzie.
Później przyszła pora na maślaki. Niekoniecznie tam, gdzie zazwyczaj je znajdowałam, ale jak zwykle w młodych sosenkach coś się działo. I przeprosiłam się z maślaczkami po paru latach – jędrne, grube, mięsiste i często wielkie, ok 12cm średnicy, wciąż zasłonięte od spodu… Zdrowiutkie. Sama radość. Roboty z tym zarośniętym trawami i mokrym towarem też było.
Później drgnęły podgrzybki. Miałam możliwość, więc z uporem maniaka co dwa, trzy dni wyruszałam na patrol w różne okoliczne lasy. I w jednym z miejsc zaczęłam znajdować maluszki. Ledwo im kapelutki wystawały z mchu. Przesuwa się po takim palcami, a tu gruby, twardy trzon… Sam zachwyt. I zebrało się parę koszyczków tym razem nie czekając aż podrosną, bo rosną powolutku i im bardziej wychodzą z mchu tym robią się bardziej odmrożone. Gdzieś tydzień temu zebrałam ok. 300 o średnicy zazwyczaj 20-50 groszy. Ale chodziłam po lesie, ludzie podjeżdżali i odjeżdżali z pustymi wiadrami – kto ma cierpliwość żeby znaleźć takie maluchy? Ten miał średnicę ok 1cm.
W sobotę 167 odrobinę większych.
I w końcu przyszła pora na opieńki. Nie ma ich w zwykłych miejscach. Tu pieniek opieńkowy zaanektowany przez „Obcych”.
A opieńki skromnie zagrzebane w trawach.
Ale też się udało parę razy
Po poprzednich dwóch latach byłam baardzo uważna, pracowita i skrupulatna, ale w końcu przestanie mnie gnębić widmo pustej spiżarni. Dobrze ponad 100 słoiczków różnej wielkości, jakieś 7 litrów suszonych podgrzybków, ok 3 litrów suszonych prawdziwków i ładnych kilkanaście pakietów zamrożonych duszonych na masełku
Jak na moje potrzeby – ideales. Jeśli to ma być koniec sezonu to trudno, nie wykluczam jednak dodatkowych atrakcji:) Powodzenia!!