Zdjęcia: Wiesław Kamiński, Tekst pisany: Sławek Magier
W czwartek 20.10.2016 zameldowałem się pod blokiem Zenita o godzinie 5.20.
Kiedy zadzwonił do mnie trzy dni wcześniej, czy chciałbym z nim jechać w świętokrzyskie na boczniaki…
niemal nie spadłem ze stołka z wrażenia!
Ruszyliśmy z kopyta i po dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce, w okolice Buska-Zdroju.
Na miejscu dostałem gustowną czerwoną czapeczkę z logo portalu naGrzyby, z którą nie rozstawałem się już do końca wyjazdu
Las przywitał nas piękną pogodą i dwoma dorodnymi kaniami wypatrzonymi jeszcze z samochodu.
Na pierwszy ogień poszedł las mieszany, o którym Zenit powiedział: Idziemy tam na wynalazki!
I dla mnie były to wynalazki…
Pierwsze sfocone opieńki ciemne i czernidłak kołpakowaty,
Zenit focił sobie „swoje wynalazki” a ja z zapartym tchem słuchałem jego wykładu na temat grzybówek, gąsek i kruchaweczek.
a w między czasie rwałem sobie pierwsze podgrzybki brunatne i złotawe.
Następnie pierwsza lekcja, jak odróżnić maślankę łagodną od innych maślanek w tym trującej maślanki wiązkowej. Sam nigdy nie odważyłbym się zebrać tego grzyba.
Dalej poznałem jeszcze: ruliki nadrzewne.
Kolejna lekcja i do mojego koszyka trafiają po raz pierwszy czubajka czerwieniejąca i gąsówka fioletowawa.
Po krótkiej chwili Zenit zarządził zmianę lasu na prawdziwkowy!
Uradowany takim obrotem sprawy – przecież właśnie na to czekałem!- podążyłem za moim nauczycielem.
W lesie borowikowym, niestety prawdziwków jak na lekarstwo,,, jedyne dwa egzemplarze padły moim łupem.
Dlatego nie zastanawiając się za długo postanowiliśmy zmienić las.
Po drodze spróbowałem galaretka kolczastego, grzyba którego można jeść na surowo. Smakował jak… galaretka bez octu.
Po krótkim marszu weszliśmy w urodziwy młody las sosnowy i zaczęło się koszenie!
Ja kosiłem maślaki zwyczajne, a Zenit maślaki zwyczajne i… muchomory czerwone swoim aparatem.
Po udanych żniwach poszliśmy dalej i nagle moim oczom ukazał się dziwny widok. Nazwałem to KARTOFLISKO.
Ogromna przestrzeń , wyglądająca jak pole zaraz po jesiennej orce z ogromnymi bruzdami po przejażdżce ciężkiego ciągnika z pługiem talerzowym.
Ku mojemu zdumieniu z bruzd wyglądały podgrzybki brunatne.
Jak to możliwe? Przecież tu nie ma żadnych drzew w promieniu kilkuset metrów?
Są, są… uspokoił mnie Zenit. I rzeczywiście z grządek wychylały się młodziutkie dopiero co zasadzone sosenki.
Następnym naszym przystankiem był obiecany mi przez Zenita las…
No właśnie… To nie był zwykły las. To raczej scenografia do nowej części przygód dzieci z cyklu „Opowieści z Narni”.
Wow! Co za widok… Czegoś takiego jeszcze nie widziałem…
Jak okiem sięgnąć, niekończąca się polana porośnięta z rzadka dorodnymi sosnami, zielona od puszystych porastających ją mchów i kolorowych borowin.
Zenit kroczył dostojnie a ja biegałem to tu to tam po tym bajkowym podłożu.
Na przemian wyciągaliśmy ze ściółki podgrzybki brunatne i piękne pstre maślaki.
O dziwo, o tej porze, rosły również kurki.
I znów zostałem wezwany na kolejną lekcję. Gąski. Jak odróżnić zielonkę od siarkowej, niekształtną od pieprzowej, mydlaną od ziemistej.
Mój mózg musiał przyspieszyć swoje obroty … .
Do mojego kosza po raz pierwszy trafiają: jedyna znaleziona dzisiaj gąska zielonka i dwie gąski niekształtne
Za chwilkę kolejna nowość! Zasłonak kleisty i płachetka kołpakowata. Po kilkanaście sztuk po raz pierwszy trafia do mojego koszyka.
No cóż… powoli czas wracać. W drodze powrotnej udaje nam się jeszcze pozyskać trochę różnych koźlarzy
Zenit zdobywa koźlarza różnobarwnego a ja jeszcze babkę , pomarańczowożółtego i wspólnie trochę czubajek: gwiaździstą, kanię i czerwieniejącą.
Po drodze kolejna lekcja na temat mleczai, jodłowe i jedyny prawdziwy mleczaj rydz w moim koszyku.
Dotarliśmy do samochodu, wsiadamy, wracamy,,, Przecież trzeba jeszcze zahaczyć o boczniaki.
Może po kilometrze po prawej mijamy lasek sosnowy za nim około 200 metrów dość pokaźny lasek brzozowy.
Wiesław zarządza zwiad! Tak na chwilę, bez koszyków przebijamy się przez lasek sosnowy. Po chwili jesteśmy na miejscu.
I co? I nic… Nic tu nie ma. Dziwne? Zrezygnowani szybkim krokiem wracamy do auta (deszcz który przez cały czas tak nas oszczędzał, właśnie dał znać swymi pierwszymi kroplami, że czas już wracać).
Nagle stop! Zenit znalazł coś pod nogą. Koźlarz! Babka? Nie inny. Piękny, dorodny niczym borowik szlachetny! Koźlarz brązowo-szary.
Za chwilę drugi, trzeci i czwarty,,, patrzę pod nogi… jest jeden, dwa, trzy… Piękności,,, młode, jędrne, pachnące.
Patrzymy ze zdumieniem jeden na drugiego – słowa nie były tu potrzebne. No i się zaczęło! Łowy na całego!
Piąty, szósty, siódmy,,, jedna ręka pełna, druga ręka pełna. Kaptur! Kaptur Zenita to nasze miejsce składowania.
Po chwili kaptur jest pełny! Jest decyzja! Zostawiamy tu zdobycz i Wracamy do auta po kosze.
I wróciliśmy,,, w ciągu może pół godziny ja skosiłem 70szt, Zenit więcej… myślę, że ponad 100.
Cieszyliśmy się jak dzieci w piaskownicy
No teraz można wracać, mój ogromny kosz został zapełniony w 3/4.
Jeszcze tylko boczniaki.
Wracając, Zenit bacznie obserwował skraj drogi to z lewej to z prawej wypatrując swoich znajomych pniaków starych topoli, a ja, żeby ułatwić mu sprawę, poruszałem się tempem marszowym (30km/h),
doprowadzając tym do szewskiej pasji ciągnący się za nami sznureczek kierowców.
Niestety boczniaków nie było. Chyba jeszcze za wcześniej?
Około 17.00 zameldowaliśmy się z powrotem w Krakowie.
Na zakończenie wypadu dostałem jeszcze podręczny atlas grzybowy i słoiczek marynowanych muchomorów czerwonawych.
Zenit obiecał mi, że nauczy mnie zbierania tych muchomorów, co niebawem omieszkam mu przypomnieć…
Zmęczony ale szczęśliwy wróciłem do domu!
Dziękuję Ci Zenit i mam nadzieję na więcej
Do mojego kosza wpadło dziś 24 gatunki grzybów jadalnych (Wow!): koźlarz brązowo-szary, babka, pomarańczowożółty, borowik szlachetny, oprószony (lub podgrzybek złotawy w barwie jesiennej),
podgrzybek brunatny, złotawy, maślak zwyczajny, pstry, sitarz, maślaczek pieprzowy, czubajka kania, gwiaździsta, czerwieniejąca, opieńka ciemna, maślanka łagodna,
gąska zielonka, niekształtna, mleczaj rydz, jodłowy, pieprznik jadalny, gąsówka fioletowawa, zasłonak kleisty, płachetka kołpakowata.
Dopisek Zenita: Dziękuję za miłe towarzystwo muszę pochwalić Cię, że szybko uczyłeś się rozpoznawać nowe gatunki grzybów i z przyjemnością przekazywałem Ci swoją wiedzę
super!
a czy ja też mogę liczyć na taki wypad z Profesorem?
Jako że jeszcze pracuję i nie jestem emerytem mam ograniczone możliwości na takie wyprawy. Zapraszam na Kaszuby czy Mazury gdzie w czasie urlopu prowadzę edukacyjne grzybobrania tu przykładowe w Zawiatach >>> http://www.zawiaty.com/wielkie-grzybobranie-wrzesien-2016.html
Za rok też tam będę chodzimy codziennie na grzyby… i zbieramy i się uczymy 🙂