Kolejna moja relacja z grzybobrania z drugiej połowy września.
Ta wyprawa była chyba najbardziej owocna z dotychczasowego sezonu grzybowego a jechaliśmy do lasu bez przekonania, bo podobno z grzybami miało być krucho.
Dla nas wprost przeciwnie. Najobfitszy łup w tym sezonie chociaż daleko mi do tych, którzy ciągle pełne kosze wynoszą.
Ale do rzeczy.
Wyjechaliśmy do lasu o godzinie 12.30 a byliśmy 4 godziny. W lesie bardzo sucho ale trafiały się borowiki, koźlarze w tym pomarańczowożółte, podgrzybki i inne ciekawe grzybki.
Na początek kilkanaście fotek borowików szlachetnych i jeden sosnowy.
Mocno się tutaj rozbujałam więc przechodzę do innych grzybków.
Jedne z moich ulubionych to koźlarze pomarańczowożółte. W tym roku ich bardzo mało spotykam więc tym bardziej je cenię.
Były też koźlarze babki i podgrzybki brunatne jednak tych niewiele. Trafiały się też zajączki i pierwsze w tym roku maślaki pstre.
Były też grzybki, które trafiły tylko na kartę pamięci aparatu fotograficznego.
W cztery osoby nazbieraliśmy 4 kobiałki.
To był największy łup w tym sezonie grzybowym. Reszta grzybków do obejrzenia w galerii, zapraszam: