Kilkustopniowy mróz tuż po 9.00 wyciągnął mnie na spacer. Zapowiadało się cudnie.
W lesie sztywniak na sztywniaku, na szczęście ubrałam się dziś wzorcowo, więc nie dołączyłam do towarzystwa.
Ale dogrzewało, więc nastrój miałam wręcz śpiewający. Tym bardziej, że co rusz coś ciekawego trafiało mi w obiektyw.
I coś z Czerwonej listy – kisielnica trzoneczkowa [u mnie co rusz] i gwiazdosz.
Spędziłam w lesie ponad 5 godzin. Tak, jak się zapowiadało, było cudnie. A na koniec… Taki wyrywny kolega mi się trafił.