Mazowsze
No i pozamiatane. W lesie sucho aż trzeszczy, gdzieniegdzie smętne, stare, przeżarte i wysuszone podgrzybki i gołąbki, ogólnie smutno jakoś. Ale tak jak przewidywałam pełnia powyciągała co miała, a miała podgrzybki.
W wieeelu procentach zaczerwione, ale sporo czystych. Rosły sobie w moich lasach może nie tabunami, ale w całkiem przyzwoitej ilości. Za to w nieprzyzwoitej ilości pojawili się zbieracze, którzy w końcu zorientowali się, że są grzyby… Byłoby co najmniej dwa razy tyle ile zebrałam, ale nie ma co narzekać.
Znalazły się również koźlarze pomarańczowżółte.
gołąbki
kurki
rycerzyki
Takiego grzybnego lata nie pamiętam od dawna, dużo padało, było ciepło, dla grzybasów raj. A przy okazji dla nas, „grzybniętych”. I jakieś takie nachodzą mnie smętne refleksje, że chyba intuicja kazała mi w te upały wychodzić codziennie i systematycznie zbierać to, co się pojawia wbrew wszelkim wrogom – temperaturze, kleszczom, komarom, jeżynom i innym krzaczorom. Bo zrobiło się sucho, sucho, sucho, mam wrażenie że grzybnia spieczonymi ustami woła „Pić, pić!!!”, a tu nic. I patrząc na prognozy na najbliższe dni nic nie zwiastuje przełomu, a pełnia 16-go. I niepokojące doniesienia o pojawianiu się opieniek… Obserwuję od lat i ludowe wierzenia, że mniej więcej miesiąc od wysypu opieńki pojawia się śnieg w ilości adekwatnej do obfitości wysypu potwierdziły mi się. Może to będzie chwilowy śnieg w październiku a później znów normalna jesień z podgrzybkami, gąskami i opieńkami. W każdym razie instynkt mnie ochronił przed pustą spiżarnią, do końca sierpnia zrobiłam tyle zapasów, że starczy do przyszłego roku (w miarę konieczności, bo wciąż uważam, że mało). Mam nadzieję, że jeszcze będzie taka codzienna tacka grzybków.
I jeszcze „Jego Puszystość” drobnoporkowa
Deszczu życzę!!!