Poniosło mnie wczoraj (3 stycznia 2016) na spacer przy dużym mrozie ( -13 stopni).
Wdrapałam się na wysoką górę na hałdach pokopalnianych, żeby dotrzeć do mojej miejscówki z zimówkami. Po drodze się bacznie rozglądałam czy coś rośnie.
Aparat odmówił posłuszeństwa ( padły obie baterie) ale ratowałam się komórką. Ręce grabiały, mróz szczypał, zimno w nogi i inne części ciała….szkoda gadać.
Nie był to zbyt dobry pomysł
Coś tam ustrzeliłam w obiektyw ale grzybki też były w kiepskiej formie.
Teraz odpuszczam, bo mi dało nieźle do wiwatu
I bonusiki
Niżej kolejny mądry , który jeździł na łyżwach po częściowo zamarzniętym jeziorku.