Wojtas napisał(a):Bardzo się dzisiaj rozczarowałem.
Moniś napisał(a):Moja miejscówka na koźlarze na razie bez życia, to samo z borowikami
Niestety dzisiaj pojechaliśmy na tym samym wózku Nie wierzę, aby w naszych rejonach było można natknąć się już na ceglaste, więc uderzyłem w moje miejsca kozakowe. Świecą one jednak wciąż pustkami, nie znalazłem choćby poucinanych trzonków ani innych śladów po ewentualnych poprzednikach, po prostu nic się nie dzieje. Czwarta z rzędu sobota w lesie, po kilka godzin, i wciąż bieda z nędzą. Mało tego, według mnie nastąpił nawet regres w porównaniu do poprzedniej soboty. Znalazłem tylko jedno stanowisko czernidłaka błyszczącego i jedno łuszczaka zmiennego, a reszta spaceru to po prostu narastająca irytacja. W trakcie penetrowania drugiej miejscówki wszedłem sobie na forum i jak przeczytałem Wojtas, że przynajmniej są ślady, że u Ciebie koźlarze się pojawiły i dodatkowo dostałeś cynka, że są ponoć w łódzkim już krawce, to myślałem, że mnie szlag trafi, że u mnie taka pucha jeszcze, a innych większych miejscówek na kozaki też już nie znam. Pośpiesznie wracałem ścieżką już do samochodu klnąc po nosem ( ) i pojechałem raz dwa w jeszcze jedno małe miejsce kozakowe, ale tam nastąpił dalszy ciąg niepowodzeń. Zamiast grzybów natknąłem się na dołujący obrazek:
To chyba młoda sarenka. Wyłoniła mi się tuż za mijanym drzewem, nie wiem, może metr ode mnie. Głęboko oddychała, bez ruchu, wpatrując się we mnie. Nie podchodziłem bliżej z aparatem, by jeszcze bardziej jej nie stresować. A dołujące było to, że to był mały lasek obok działek i autostrady, gdzie pełno spacerowiczów, ludzi z psami, hałas. Widać, że coś jej było i raczej po prostu nie miała gdzie pójść. Coś się robi w takich sytuacjach? Gdzieś może powinno się zadzwonić, by ją zabrano i zawieziono gdzieś do większego lasu?
Wracając do grzybów, w drugim z trzech lasów znalazłem żagiew łuskowatą i żółciaka siarkowego, co było największą atrakcją tej wyprawy. Może wstyd się przyznać, ale najprawdopodobniej to był mój pierwszy kontakt z tymi grzybami… albo może wcześniej po prostu nie zwracałem uwagi na tego typu grzybki, mając klapki na oczach i szukając tylko tych klasycznych koszykowców
No nic, trzeba czekać do kolejnego weekendu, chociaż szczerze powiedziawszy, po dzisiejszym rozczarowaniu, jakoś nie mam jeszcze ochoty na ponowną leśną wyprawkę.