Dziś skupiłem się na… smardzowatych, bez zaskoczenia w sumie W sumie odwiedziłem 8 lasków – o 7:20 byłem już w pierwszym, a po 16 wyszedłem z ostatniego. Rozpocząłem od nowych miejsc, ale niestety dość szybko się zniechęciłem i zirytowałem, bo pomimo smardzowo wyglądających terenów, nie odkryłem żadnej nowej miejscówki, a nawet innych gatunków nie spotykałem, co już w ogóle nie nastrajało pozytywnie na dalsze łażenie po krzakach. Zamierzałem podjechać również na moją zeszłoroczną miejscówkę i sprawdzić, czy już może wystartowały w niej stożkowate. Ale poszedłem zupełnie inną drogą i to był strzał w dychę, bo dość szybko wpadłem na blisko ze sobą zwartą rodzinkę smardzy liczącą sobie dokładnie 99 sztuk
! Tak, policzyłem
Odkrycie takiego stanowiska dało mi kopa i satysfakcję na cały dzień i nie popsuł go fakt, że oprócz znalezienia jeszcze piestrzenicy, nic więcej w tym lesie smardzowatego nie znalazłem.
Miałem już dość szukania nowych miejsc, więc podjechałem odwiedzić stanowisko smardzówek i pocykać foty. O dziwo nie wyglądało, aby ktoś się tam kręcił. Smardzówki powoli się starzeją i w sumie dość mało widocznych młodych.
Udałem się później jeszcze w moje drugie miejsce na smardzówki, ale tutaj ziemia zorana, smardzówki powycinane. Jedynie 5 sztuk udało mi się dostrzec.
W jednym ze zwiedzonych lasów napotkałem dość liczną kolonię ciemnobiałki.
Oprócz tego sporadycznie spotykane tylko czernidłaczki, kielonki i chyba jakieś kruchaweczki.
Muszę przyznać, że znaleźć nowe stanowiska smardzowatych to jest ciężki kawałek chleba… ale jak już się takowe znajdzie, warto się pomęczyć
Bonusowo.