Sobotnia aura nie nastrajała optymistycznie. Ponuro, mokro, zimno i ten przenikliwy wistr. To już chyba koniec złotej jesieni, liście z drzew opadły i śnieg z mrozem tuż, tuż… Jednak ciągnie „grzybiarza” do lasu. Postanowiliśmy nie odpuszczać i osobiście sprawdzić co we włoszczowskich lasach z słychać. Nie zawiedliśmy się, różnorodność i obfitość grzybów zupełnie nas zaskoczyła, zwłaszcza obecność tych jadalnych. Koniec listopada, a w lesie oprócz gąsek, kurek, rydzów, boczniaków i zimówek znaleźliśmy dużo świeżych, zdrowych podgrzybków i maślaczków. Pogoda też sprawiła nam miłą niespodziankę. Błękitne niebo, soczysta zieleń, piękne grzyby tylko towarzyszący nam cały czas przenikliwy krzyk żurawi przypominał, że to już koniec i zaraz wszystko zasypie śnieg .
Tymczasem sami zobaczcie co w okolicach Praczki słychać