Dziś kilka godzin spędziłem w dwóch odległych od siebie lasach Beskidu Wyspowego.
Liczyłem że po ostatnich burzowych opadach i ociepleniu „zaroi” się od Pońców.
Już po wejściu do pierwszego lasu zobaczyłem martwy grzybowo teren. Nie rosły prawie żadne grzyby nie licząc jednego zjedzoną przez ślimaki monetkę korzeniastą i jednego na wpół żywego muchomora… i drobnołuszczaka jeleniego.
W wyższej partii lasu udało mi się spotkać jednego prawie w całości zjedzonego borowika ceglastoporego.
Moje grzybofotografowanie musiało się ograniczyć do fotografowania starych grzybów nadrzewnych…
Spodobały mi się też kwitnące kaliny które przez swoją różnorodność kwiatostanów są bardzo osobliwe…
Wracając wstąpiłem do kolejnego lasu i tym razem w połowie mojej wędrówki napotkałem na małego borowika ceglastoporego do którego zaczynał dobierać się ślimak.
Podsumowując ten dwugodzinny spacer po lasach było bardzo przyjemnie lecz bezgrzybowo… Muszę w ten weekend pojechać gdzie będzie więcej gatunków grzybów i będzie co zbierać i fotografować.