Poszukiwanie borowików Zenita i SlavoYo24
Wczoraj wybraliśmy się z Zenitem na poszukiwania pierwszych w tym roku borowików ceglastoporych – jako plan minimum i przy odrobinie szczęścia być może pierwszych borowików sosnowych. Wyjazd z Krakowa zaplanowaliśmy na godz. 6.00. Po dwóch i pół godzinie zameldowaliśmy się na miejscu w okolicach Kielc.
I już na dzień dobry – jak zły omen – przy wyjściu z auta zaczęło padać i grzmieć! Całą drogę deszcz nas oszczędzał.
No cóż kurtki zapięte, kaptury ubrane,,, ruszamy do pierwszego lasu sosnowo-brzozowego.
Chodzimy, chodzimy, chodzimy,,, hmm… coś jest chyba nie tak?
Nie ma ani jednego grzyba, nawet nadrzewnego !
Co jest cholera? W lesie mokro, ostatnie dni ciepłe,,, Kto nam ukradł grzyby?
Po godzinie chodzenia dojrzałem pierwszy okaz,,, był to któryś z twardzioszków…
Normalnie szok!
Przy takim obrocie sprawy Zenit zajął się foceniem roślin (między innymi – jak On to nazwał – roślina o nazwie bagno?… hehe) ,,, a ja „biegałem” jak opętany w poszukiwaniach czegokolwiek…
Po zatoczeniu 5km koła wróciliśmy przemoczeni do auta…
Jedziemy do drugiego lasu,,,
Tym razem moim oczom ukazał się widok cudny,,, Las jodłowy porośnięty soczysto-zielonymi mchami. Tu musi coś być!
Pogoda trochę się ustabilizowała (deszcze przestał lać i zaczęło pokrapywać ) więc ruszamy…
Chodzimy, chodzimy, chodzimy… Hmm…
Pierwszymi grzybami w tym lesie są piestrzenice kasztanowate w stanie zejściowym skutecznie objadane przez ślimaka, któremu jak widać gyromitryna nie przeszkadzała
.Kolejnym znaleziskiem był prześliczny śluzowiec o jaskrawych barwach, którego zobaczyłem pierwszy raz w życiu – to zlepniczek walcowaty.
Dalej Zenit znalazł, uwaga! ,,, jedną sztukę maślanki łagodnej! Niestety, z uwagi na fakt, że zjedliśmy ją na pół, sprawdzając, czy rzeczywiście jest łagodna… i podniecenia z wagi znaleziska, nie zrobiliśmy jej zdjęcia! Haha…
Dalej ruliki nadrzewne, które ponoć obwieszczają pojaw grzybów…
No dobrze a gdzie nasze borowiki? NIE MA!
Kolejne 5 km koło i wracamy do auta… Jedziemy do lasu z borowikami sosnowymi…
Niestety, nie było nam to dane. Rozpętała się prawdziwa deszczowa nawałnica, a widoczność była ograniczona do kilkunastu metrów. Szyba decyzja, zawracamy! Wracamy do domu!
W drodze powrotnej, przy miejscowych zanikach deszczu jeszcze dwa razy zatrzymywaliśmy się w okolicznych lasach.
Za pierwszym razem znaleźliśmy… obwarzanki
Natomiast w lesie drugim,,, chyba pierwsze ciekawe znalezisko w tym dniu. W pierwszym momencie stwierdziliśmy- (tzn. Zenit stwierdził a ja pokiwałem głową ), że podobny do trzęsaka listkowatego, super-pasożyta, „żerującego” na wrośniaku na drzew liściastych. Ale ani pień nie był „liściasty” – sosna, ani wrośniaka ani śladu.
Jaki to był grzyb? Zenit powiedział że rozpozna go na spokojnie w domu. Co to za grzyb?
Hehe,,, Ciekawi dowiedzą się jutro z dzisiejszej zagadki danej przez Zenita na FB.
Zmęczeni i troszkę niepocieszenie wróciliśmy do domu.
„Na otarcie łez” dostałem od Zenita cudne, zeszłoroczne mrożone prawdziwki, za które ślicznie
dziękuję!
No cóż,,, jak to mawiał klasyk: „raz na wozie, raz pod wozem”. Tym razem się nie udało, ale przecież to dopiero końcówka maja!
SlavoYo24
Foto: Zenit i SlavoYo24
- Autor posta otrzymał pochwałę