Dziś budzik zadzwonił o 6.50.”Może by tak pospać jeszcze godzinkę, półtorej-pomyślałem a na kozaczki uderzyć późnym popołudniem? :). Nie!!! Wszystko już przygotowane do wyprawy, czeka koszyk, a w nim drugie śniadanie, koniecznie butelka wody, coś na kleszcze i komary (choć tych ostatnich niewiele) i oczywiście nożyk, więc WSTAJEMY!!!”
O 7.20 już siedziałem na rowerku ze świadomością, że mam tylko 3 godzinki i do pokonania ok.15 kilometrów leśnymi duktami (7,5 x2) .Sam czas jazdy więc na miejsce i z powrotem to jedna trzecia z naszej dzisiejszej puli 🙂 .
Solidne pedałowanie sprawiło, że zameldowałem się na miejscu o 7.50 . Choć jeszcze dobrze nie zsiadłem z rowera, nie oparłem się pokusie by „zapuścić żurawia” w przydrożne jagodziska.
To była dobra decyzja, bo od razu dostrzegłem tam „coś „pomarańczowego” . Piękny.
Nieźle się zaczyna,pomyślałem, po czym zacząłem buszować po dobrze znanych mi brzózkach. Drugie znalezisko, jeszcze piekniejsze.
Kilkanaście minut później mój entuzjazm, zdecydowanie przygasł. Druga miejscówka zawiodła strasznie. Nic! Zero! „Jak to?A może ktoś tu był?” 🙂 .
Skończyło się więc na kilku kozaczkach,choć apetyty były większe 🙂
Najważniejsze jednak, że udało się strzelic kilka fotek i znaleźc pomysł na sklecenie kilku zdań o tej grzybowej wycieczce.
W drodze powrotnej „zerknąłem” jeszcze za usiatkowanymi, jednak nie dane mi dzisiaj było je znaleźć.
Była za to niespodzianka. Malutkie, gotowe do swej pierwszej w tym sezonie sesji zdjęciowej….
marios232
Moim skromnym zdaniem to jak na obecną porę roku bardzo ładnie.
A kozaczki bardzo ładne
Miłe dla oka!