Ostatnio mam wyjątkowo mało czasu na chwile przed monitorem; jednak pasja determinuje i skłania do częstych wizyt w lesie.
Mamy koniec września! Przydałoby się podsumować i w dużym skrócie przybliżyć moje ostatnie grzybobrania we Wrzosowej Krainie.
Tegoroczny sezon grzybiarski jest bardzo dziwny. Niby grzyby są (były) ale żeby nazbierać koszyk „przyzwoitych” jadalniaków trzeba było poświęcić sporo czasu.
Bory Dolnośląskie tego lata doświadczyły fali niesamowitych upałów. W chwilach, kiedy na południu Polski trwał pierwszy intensywny wysyp borowików i pozostałych grzybów jadalnych, my zmagaliśmy się z tropikalnymi temperaturami i totalnym bezgrzybiem. Może dlatego też prawdziwki w tym roku były tak bardzo zaczerwione.
Efekt grzybobrań był przeważnie dość urozmaicony: borowiki (albo to, co udało się z nich wykroić), podgrzybki, kurki, gąski zielonki, mleczaje – w lasach pod Legnicą przed tygodniem sypnęło ceglakami, jednak wczoraj zbierałem już tylko niedobitki a z braku innych jadalniaków pokusiłem się na pozysk kolczaka obłączastego, którego jeszcze nie miałem okazji skosztować.
Druga połowa września to czas mojego „grzybowego” urlopu. W tym czasie odwiedziłem las kilkukrotnie i mam do zaprezentowania garść leśnych obrazków:
P.S.
Przepraszam za zbyt dużą ilość zdjęć (jak siedzę cicho to siedzę – ale jak już się odezwę to nie mogę opanować się z wklejaniem)
Zainteresowanych pozyskami z poszczególnych grzybobrań i pozostałymi fotkami zapraszam do galerii:
Gwiton
Co najmniej kilka zdjęć na okładkę kalendarza. Gratuluję pinusów.