Kiedyś wychodzę rano przed dom, patrzę a tu trawniczek przed blokiem wygląda, jakby Mleczna Droga na niego spadła
Już kiedyś wspominałam, że ten trawniczek to mój tajny informator i gdy się na nim grzybki pojawiają, to znak, że jest po co iść do lasu
Sobota 3.10 pod znakiem czerwoniaczków
Wybrałam się dość wcześnie, ale takiego tłumu grzybiarzy to ja dawno nie widziałam Dosłownie niemal trzeba się było łokciami przepychać. Tu i ówdzie jakieś potracone, rozdeptane albo dobrze ukryte w trawie prawdziweczki, sporo maślaczków i przepiękne czerwone muchomory
Szybko zrezygnowałam z wyścigów i nastawiłam się na relaks i zakopywanie emocjonalnego doła. jednak i tym razem las miał dla mnie miłą niespodziankę: gniazdko moich ulubionych czerwoniaczków
Oczywiście z emocji zapomniałam, ze warto by jeszcze fotki zrobić, a kręcąc filmik połowę z nich pogubiłam. Było ich razem 18. Potem jeszcze tu i ówdzie parę pojedynczych i parę pięknych kani i wyszedł całkiem udany zbiór
czwartek pod znakiem kani
W czwartek byłam już naprawdę na 3 zmianę Już nawet grzybiarzy nie było, ale coś tam do koszyka trafiło
A kiedy już wychodziłam z lasu, weszłam na polankę i oniemiałam: było biało od kani
Łapałam je już w pośpiechu, bo bałam się, ze mnie noc zastanie w lesie, i pewnie tam jeszcze sporo małych zostało.