



Oczywiście po opieńkach zostały tylko smutne wspomnienia, ale innych grzybków co niemiara.
Jak widać, nadal jest na bogato. Pewnie, że era pazerniczenia [na większą skalę] poszła w siną dal, ale obiektów do fotografowania nie brakuje. Pojawiły się już płomiennice zimowe, wzrok przyciągają różne nadrzewniaki, kisielnice, żylaki trzęsakowate i promieniste. Ale moim dzisiejszym hitem z buczyny były rozszczepki kloszowe i kubki prążkowane, których było w jednym miejscu mnóstwo. Szkoda, że trochę wcześniej ich nie namierzyłam.
Honory domu pełnił w buczynie sam admirał. Rusałka admirał.
Było cudnie – zapachy jesieni, senne [do czasu!] robalki, ciepło i prawie bezwietrznie. Kolory takie, że od razu gada się cytatem: „oczu oczarowanie”. Kto dziś nie był, niech leci jutro.