Jak zwykle moje ulubione kanie
Jakość zdjęć komórkowa bo jeszcze nowych baterii do aparatu nie zamówiłam.
Oczywiście będąc w podróży( 25.07.2016) wypatrywałam ich po drodze z samochodu. Najpierw rosło kilka na łące, pilnowane przez krowy ale podeszłam i im wykosiłam.
Chciałam nawet poczęstować ale nie wykazywały ochoty…
Resztę kań znalazłam już w starym, wiekowym parku.
Były zgrabne i wymiarowe, nie takie ogromne.
Najgorsze to przetwarzanie i smażenie, bo tego nie lubię a muszę to sama robić.
Kilka zostało na noc do rozwinięcia, za mało miałam do faszerowania, bo bym robiła faszerowane, które bardzo lubię.
Smażyłam na drugi dzień do południa bo późno wróciliśmy a po południu smażyłam kolejne, które przytargał mi mąż z wyjazdu, na fotkach niżej. Póki co się nimi nasyciłam, co nie znaczy, że nie będę na nie polować.
Trafiłam też na inne ciekawe grzybki ale brak czasu i uroczystości rodzinne powodują, ze mam zaległości i nie mam kiedy się tym zająć.