Moje sidzińskie przygody… ciąg dalszy,,
Wczoraj miałem chwilę luzu (po narodzinach córeczki trudno o to … ale teściowa pomaga ), więc wybrałem się z Krakowa w jedynym, słusznym kierunku… Do Sidziny!
W lesie, można powiedzieć… SAME KOZAKI!!! … Nie wiem, czy można uznać to za wysyp? ale było tego 30szt zdrowiutkich+ kilkanaście w gorszym stanie w ciągu dosłownie pół godziny?
Dominowały babki… (jak to ba babki – dominują nasze życie … ale trafił się też pomarańczowożółty i czerwony…)
Choć i szlachetnych kapeluszy nie brakowało…
Były też podgrzybki brunatne… Szczególnie zaintrygowała mnie ta rodzinka…
Ceglasi było niewiele… Większość zdążyła już uschnąć…
Bardziej zaintrygował mnie ten okaz… największy jaki widziałem w swojej krótkiej karierze grzybobiorcy…
Jakaś koralówka.
No i wracając do Krakowa „zahaczyłem” na chwilę o myślenickie tereny… tutaj słabo z wyjątkiem…
No tak,,, czubajki!
Czubajki czerwieniejące i czubajki gwiaździste.
Czerwieniejące i gwiaździste zostawiłem… mimo że w wysokim lesie… ale licho nie śpi… a podobno były zatrucia ogrodowymi.. Niech sobie rosną…
No i to by było na tyle…
Darz grzyb!