MIANOWANIE NOWEJ ASYSTENTKI

MIANOWANIE NOWEJ ASYSTENTKI
Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

MIANOWANIE NOWEJ ASYSTENTKI

Od dwóch lat wraz z Jaśmin zgłębiamy wiedzę grzybowa, pod przewodnictwem Zenita. W tamtym roku w Zawiatach za coraz bardziej zaawansowany stopień „grzyboznawstwa” i pomoc organizacyjną zostałyśmy mianowane przez Zenita jego asystentkami duma nas rozpierała i motywowała. Rok 2017 ma być dla nas kolejnym stopniem wtajemniczenia: smardze i smardzówki. W śnieżną Wielkanoc udałyśmy się na Słowację bez naszego Mistrza. Po mistrzowsku spod śniegu wyciągnęłyśmy jednego smardza stożkowego. Na 29 kwietnia byłyśmy umówione z Zenitem na wspólne smardzowanie. Zycie jednak czasem z planów robi sobie jaja i niestety tym razem padło na asystentkę Justynę (Jaśmin). Zamiast na Słowacje musiała pilnie wyjechać do Jarosławia. Wtedy przypomniałam sobie, ze mam koleżankę, która lubi jeść grzyby, ale twierdziła, ze na pewno żadnego by nie znalazła. Zadzwoniłam, aby się przekonać czy ma ochotę na wyprawę. O godzinie 5:00 wsiadamy do auta, do którego tej nocy mi się włamali, niszcząc uszczelkę, która podtrzymuje szybę.

Na szczęście reanimowaliśmy szybę przynajmniej na okres „długiego weekendu” i pojechaliśmy na Słowację: ja, Zenit, Monia na smardzowanie. Pogoda, jak zwykle…pada śnieg;))

Na szczęście tym razem szybko topniał i już w pierwszej dolince udało nam się znaleźć kilka smardzy.



Smardze były młodziutkie i malutkie. Zbierałyśmy tez z Monią czarki do sałatki. Natomiast, to co zdarzyło się w drugiej dolince przejdzie do historii: Nowicjuszka Monika znalazła dwa największe smardze wyprawy i „z marszu” dostała nominację od Zenita nową asystentkę!!!



Gratuluję i nie ukrywam zazdrości z tak szybkiej nominacji i dwóch największych smardzy, jakie do tej pory widziałam;-) Mój sukces tej wyprawy to: jako jedyna znalazłam cztery smardzówki czeskie:-)

A Sukces Zenita, to smadz półwolny.

Ostatnia dolinka dorzuciła nam do zbiorów kilka smardzy , ciemnobiałki krótkotrzonowej i krążkówki





Słowację żegnaliśmy przez kilka kilometrów w towarzystwie owiec i owieczek.



Dojeżdżając do Krakowa czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka i to nie w dolince, tylko w centrum miasta: smardz jadalny.


Było cudnie! Jutro jedziemy na kolejną wyprawę w składzie: dwie „stare” asystentki Zenita! Trzymajcie kciuki, aby tym razem nie padał śnieg :D

Tekst: DominikaAnna
Foto: Awatar użytkownika

Wyświetleń: 313


Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

1 komentarz

Dodaj komentarz