Z pracy wypadłam na wysokich obrotach, prześmignęłam przez dom i za godzinkę już byłam w lesie. Najpierw spotkałam znajomych grzybiarzy tak wpatrzonych w ściółkę, że gdybym się nie odezwała, pewnie by mnie nie spostrzegli. W siatce mieli jakąś 1/4 podgrzybków. Gdy znalazłam pierwszego, raczej straciłam chęć na wypatrywanie oczu za nimi. Nie ta uroda po prostu. Zresztą idąc w zasadzie miałam w planie wodnichę późną, a tej nie brakowało.
Jak widać w lesie nadal jest grzybowo – kolorowo, jakkolwiek niekoniecznie przekłada się to na
Pojawiające się dość licznie żagwie wróżą nadejście zimy? Mam nadzieję, że jeszcze długo nie.