Winobranie się skończyło (całe szczęście dla portfela), wczorajsze Derby Ziemi Lubuskiej też już minęły, to dziś na odpoczynek postanowiłem się wybrać na mały rekonesans po lesie. Po przyjechaniu na miejsce i kilkominutowym spacerku szok nie licząc dwóch maślaków i jednego skapcaniałego podgrzybka totalne bezgrzybie
myślę sobie przynajmniej trochę spaceru będzie, człowiek pooddycha świeżym powietrzem, ale jednak jakieś grzybki by się przydały co tu robić i tu myśl pójdę tam gdzie mnie jeszcze nie było. Zawsze omijałem to miejsce z dala mieszkańcy okolicznych wsi nazywają je „Lisią górą” myślę pójdę, sprawdzę, najwyżej nic nie znajdę. Po drodze trafiłem kilka ładnych fotogenicznych grzybków ( myślałem że wejście pod górę zajmie mi najwyżej kilka minut, najwyraźniej przeceniłem swe możliwości, a raczej góra je zweryfikowała, bo zajęło mi to blisko 15 min). Zanim znalazłem jakiekolwiek wejście w te gęstwiny obszedłem górę chyba z każdej strony ale jak już wszedłem w te brzozowe przecinki jakaż była moja radość same koźlarze i borowiki ( a wszyscy mówili ze tam nic nie rośnie). Tak więc wyprawę uważam za udaną i na pewno tam wrócę
Ale jak na razie mój pojedynek z „Lisia górą” 1-0 dla mnie
Kilka fotek z wypadu.
I życzę pięknych zbiorów i ślicznych fotek wszystkim.
Autor relacji : Maciej ZG
piękne fotki cudnych okazów – gratulacje!