Oprócz tego nowego terenu zwiedziłem dziś swoje borowikowe miejsca iiiii w sumie trochę bieda. Naczytałem się doniesień przez cały tydzień, napatrzyłem się na Wasze foty, miało w Polsce przez cały tydzień padać, spodziewałem się borowikowego szału, dzisiaj około 2 wylądowałem w Warszawie, po 4 odstawiłem Żonkę i bagaże do domu, wrzuciłem leśne łachy i po 5 byłem już w lesie – łaziłem do godziny 16 i zakryłem ledwo dno koszyka. Myślałem, że szlachetne wystrzelą, ale wciąż szybciej ceglastego się znajdzie.
Założyłem sobie znalezienie nowych miejsc usiatkowanych, bo ich mam niedobór. Mam kilka lasków na celowniku. Dziś wybrałem jeden z nich i o dziwo, bingo, kilka sztuk wypatrzyłem – co prawda, jeden robak, ale oko ucieszyły. Mały sukces jest.
Do borowików dorzuciłem kilka pieprzników jadalnych i bladych oraz maślaków żółtych.
Dosyć sporo było zajączkowatych, ale szkoda się po nie schylać. Wręcz rosną na drogach, nikt ich nie zbiera, nikt ich nie chce
Spotkałem dziś kilka ładnych drobnołuszczaków jelenich – aż żałowałem, że ich nie zebrałem na próbę smakową. Następnym razem nie przepuszczę. Inne grzybki sporadycznie rzucają się w oczy. Ale generalnie miałem już dość upałów, z utęsknieniem wracałem do Polski, a tu 31 stopni w cieniu i wszystko aż trzeszczy pod stopami.
Jutro trochę obowiązków, w czwartek i piątek pobuszuję trochę po liściastych lasach. Kurde, i od poniedziałku powrót do pracy
Krakus, tu nie trzeba komentować.
Czytać, oglądać i kapelusze z głów.
Pozdrowionka.