Udostępnij:
12 listopada 2018
Niedzielny krótki spacer w podmiejskim lasku. Podobnie jak u Sensi, pojawiły się szpileczki w dużych ilościach.
Jak widać, niektóre grzybki z racji nocnych chłodów zapodały sobie gustowne futerka.
Dzisiejszy spacer nie zaowocował niczym szczególnym, co gorsza, zamiast napawać się spokojem i ciszą, słuchałam jazgotu piły i ciągnika, więc dość szybko zawinęłam się z powrotem.
Dzisiejszy spacer nie zaowocował niczym szczególnym, co gorsza, zamiast napawać się spokojem i ciszą, słuchałam jazgotu piły i ciągnika, więc dość szybko zawinęłam się z powrotem.
Bida, panie i panowie, ale… przecież to listopad! Mam nadzieję, że spadnie jakiś deszcz i pojawi się coś ciekawego.
17 listopada 2018
Raczej elitarny bal mykosztywniaków
W nocy miało być 7-, nie wiem, ile było, ale po 11. 00, kiedy w końcu udało mi się wyjść z domu, kałuże były jeszcze pokryte
skorupką lodu.
W nocy miało być 7-, nie wiem, ile było, ale po 11. 00, kiedy w końcu udało mi się wyjść z domu, kałuże były jeszcze pokryte
skorupką lodu.
Spacer, jak na moje standardy, był krótki, bo już po godzinie czułam kostnienie palców i chłód łażący po kościach. No ale zaliczyłam prawie 12 km w terenie. Po powrocie herbatka z imbirem i miodem – mniam!
20 listopada 2018
Sama się sobie dziwię, że poniosło mnie dziś do lasu. Zimno, szaro, buro i w dodatku… jak w kieleckim. Po dwu godzinach wróciłam jak sopel.
I to by było na tyle.
Wyświetleń: 125
Udostępnij: