U nas było ostatnio kilka zimnych dni i mroźnych nocy. Mój termometr pokazywał -2, ale miejscami było ponoć -7, tak że postanowiłam dziś odpuścić sobie wyprawę do lasu i… zgadnijcie, gdzie byłam? Oczywiście w lesie I bardzo dobrze, bo zrobiła się piękna pogoda, cieplutko, dopiero ok 16.00 spadło kilka kropli deszczu.
Grzybiarzy było bardzo dużo. Auta, tak jak na zdjęciu widać, stały po 4-5-6 przy każdym wjeździe w głąb lasu na odcinku 5 km.
Las nie sprawił dziś zawodu,
Oczarował mnie urodą,
W jesiennych słońca promieniach,
W złocie, brązach i czerwieniach
Hojną garścią sypnął kanie (proszę się nie czepiać, że to gwiaździste, nie pasują do rymu )
Tak na obiad i śniadanie,
Podgrzybeczków z pół koszyka
I jednego borowika
Opieniek dorzucił sporo
Ceglaczków
I muchomorów
O gąsówce zapomniałam-
fioletowawej, jak chciałam
Sporo jeszcze chciał mi dać,
lecz nie bardzo chciałam brać