Jak zaplanowałem tak zrobiłem, o 5 pobudka i o 6 już zameldowałem się w lesie grabowym. Chociaż patrząc na poranne chmury miałem spore wątpliwości. Nie żałowałem jednak ani minuty tej decyzji i szczerze się przyznam, że faktycznie ten las jest niesamowity, tyle się w nim dzieje. Pierwsze koźlarze dostrzegłem dopiero po około 1,5h, ale przez ten czas i tak co chwilę było trzeba wyciągać aparat, by coś uwiecznić. Jednak pierwsze grabowe były na tyle niemrawe i biedne, że postanowiłem, że nie zbieram tego dnia grzybów, a jedynie zwiedzam i robię foty. Z trudem, ale dotrwałem z tym postanowieniem do końca… z trudem, bo późniejsze koźlarze były o wiele solidniejsze, a po drodze mijałem całkiem niezły atlas grzybów.
Przede wszystkim kozaczki:
Oprócz koźlarzy spora ilość podgrzybkowatych:
Przeciskając się gdzieś między krzakami prawie nadepnąłem najpierw na ceglaka, później na prawusa:
I cała reszta, m.in. gołąbki, czernidłaki, drobnołuszczaki, łuszczaki, lejkowiec, goryczaki, trzęsaki, muchomory, a nawet kania w sam raz na patelnię oraz inne:
Kolorowy bonus:
Las mega mnie zaskoczył różnorodnością. Spacer 16km trwał 9h, liczył 498 zdjęć, pochłonął 2 akumulatorki do aparatu i baterię telefonu z endomondo, więc musiałem wracać – gdyby nie to, pewnie połaziłbym dłużej. Jutro jednak nogi raczej do lasu nie dadzą rady ponieść, w weekend baluję w Kołobrzegu, więc przerwa przynajmniej 2 tygodnie.