Jako, że ostatni rajd po lasach powidzkich okazał się dla mnie łaskawy, postanowiłam zaliczyć kolejną taką rundę. 
Szczególnie nabrałam ochoty na rydze, których w naszych lasach niewiele a tam się trafiły.
Zatem 15 października 2013 roku zrobiłam powtórkę z rozrywki.
Przystanek pierwszy. 
Nie obfitował w grzyby, jak kilka dni temu ale coś tam rosło. Nawet borowiki się trafiły.
Były też podgrzybki, muchomory czerwieniejące, zajączki, koźlarze i inne grzybki.
Na przystanku drugim, z okien samochodu, ujrzałam na skarpie rosnącego borowika. I w sumie koniec. Nic innego tam nie znalazłam. 
Przemieściliśmy się na teren niedawno odkrytej miejscówki licząc, że tam znajdziemy więcej grzybów. I w sumie tu była najlepsza sytuacja.
Były oczywiście kanie. 
Borowiki również ale wielkie, ja osobiście za takimi nie przepadam. Jeden był wyjątkowo duży i nawet bez lokatorów. Rósł w trawie blisko szosy. W bliskiej od niego odległości rósł następny, też pokaźnych rozmiarów i kolejny trochę podstarzały ale zdrowy.
Trafiły się też czubajki gwiaździste również nie pogardziłam boczniakami. I jedna strona szosy zaliczona.
Przemieściliśmy się na drugą stronę, gdzie trafiliśmy poprzednio rydze, podgrzybki i borowiki.
Tym razem było cieniej 
ale rydze dopisały. Co mnie ucieszyło. Dopisały też podgrzybki. Trafiły się gąski zielonki i niekształtne więc miejscówka okazała się owocna.
Rósł tam też kolejny duży borowik, lekko skapciały ale zdrowy.
Ogólnie ten wypad można uznać za udany. Ja się cieszyłam, że tylko jeden kosz zapełniliśmy. Nigdy tak dużych zapasów na zimę nie zrobiłam.
Teraz już rozdaję grzyby.
Zapraszam do galerii zdjęć.
