I tak przemija nam miłościwie panujący Rok Pański 2017. Grzybny to był rok nad podziw, czego doświadczamy nawet teraz, u schyłku grudnia. Piękna, słoneczna sobota nie musiała mnie długo kusić. Ale… co ja tam będę gadać, sami zobaczcie.
Ale niewątpliwym hitem dzisiejszego łazikowania były… kurki. Jak w piosence: „Były sobie kurki trzy…”. Tyle że ta trzecia w tak schyłkowej fazie była, że nie została
Oczywiście była sesja i MMS-y.
Oczywiście był to punkt kulminacyjny, ale bynajmniej nie koniec dzisiejszej trasy. Już nieźle byłam podmrożona, ale co tam!
Pod koniec dymiłam jak komin, a aparat mimo ogrzewania go co moment po prostu się zbuntował. I cóż, drogie Koleżanki i Koledzy w grzybnięciu – do siego roku! Obyśmy zdrowi byli i na grzybki chodzili.