W dniu 26 sierpnia w stolicy Pustyni Wielkopolskiej w lesie położonym w okolicach rzeki doszło do tragicznego wypadku. Nieznany sprawca dopuścił się nieumyślnego spowodowania śmierci 5 niemowlaków z gatunku borowików szlachetnych. Śmiertelne ciosy zadał kolanami. Potem, najprawdopodobniej w celu pozbycia się niewygodnych świadków, w bestialski sposób zaszlachtował dwójke rodziców wyżej wspomnianych niemowląt odcinając im nogi. Następnie zbiegł z miejsca zbrodni. Rysopis sprawcy do tej pory jest nieznany.
Ewentualni świadkowie tej ohydnej zbrodni proszeni są o kontakt pod numerem telefonu 997.
Powiem Wam w tajemnicy, że to moja sprawka. Mam nadzieje, że mnie nie wydacie. Tak po starej znajomości. W końcu to był wypadek..
A jak do tego doszło, o tym za chwile..
W poniedziałek, odpowiednio zmotywany zbiorami królowej borowików Pustyni Wielkopolskiej wybrałem się na borowikowe zbocze. Już kilka dni temu w temacie pogodowym pisałem, że mam przeczucie iż moje lasy są w 2/3 drogi do wysypu i gdyby w tym tygodniu spadło z 20 mm deszczu to z początkiem września rozpocząłby się u mnie wysyp. To co zastałem w lesie dębowo-bukowym uzmysłowiło mi, że najprawdopodobniej miałem racje. Moje lasy stoją już na skraju wysypu, ale bez ostatecznego impulsu w postaci dodatkowego deszczu na który się niestety nie zanosi, raczej nic z tego.
Kiedy dotarłem na miejsce było jeszcze szarawo. Na samym brzegu zbocza borowików nie zastałem. To nie napawało mnie optymizmem. Kiedy zacząłem jednak schodzić w dół, kilka metrów dalej z góry zobaczyłem te oto dwa pierwsze borowiki.
Potem okazało się, że miały małego kolege i de facto było ich troje.
Po dotarciu do nich w euforii rzuciłem się natychmiast do robienia zdjęć. Chciałem by zdjęcia moich pierwszych prawdziwków w tym sezonie były jak najlepsze, więc położyłem się plackiem na ziemi i zacząłem focić. Po chwili podniosłem się by zmienić pozycje i między stertami liści dostrzegłem coś bialego.. Coś co walało się między nimi. Niestety, okazało się że było to 5 małych niemowlęcych borowików szlachetnych które przewróciłem i strąciłem kolanami kiedy położyłem się na ziemi. Te maleństwa ukrywały się pod liścmi, więc po prostu ich nie widziałem bo widzieć nie mogłem.
To zdjęcie ewidentnie mi nie wyszło. To chyba z tych nerwów i emocji, że przypadkowo je przewróciłem. Bo z takich niemowlaków na patelni pożytek niewielki, a tak gdyby nie ten nieszczęśliwy wypadek, dalej by sobie tam rosły i za kilka dni zebrałbym w tym miejscu pięć większych już bardziej dorodnych prawdziwków. Byłem naprawde wściekły.
Kiedy uświadomiłem sobie, że pod stertami liści może kryć się więcej takich bezbronnych borowikowych maleństw, byłem już bardzo ostrożny. Na wszelki wypadek przy robieniu zdjęć nie kładłem się już na ziemi a podczas dalszej wędrówki po zboczu starałem się nie chodzić po liściach i poruszałem się przy tym bardzo miękko i delikatnie, niczym baletnica. Primabalerina by się takich kroków nie powstydziła
Potem co jakiś czas trafiały mi się kolejne prawdziwki.
Na koniec w liczącym kilkaset metrów długości dole dostrzegłem moją pierwszą w tym roku kanie.
W międzyczasie spotkałem jeszcze podgrzybki i maślaka. Z braku miejsca na karcie nie zrobiłem im jednak zdjęć.
Ogólny bilans tego grzybobrania to 15 prawdziwków z których praktycznie wszystkie były zdrowe, tylko w dwóch przypadkach trzeba było amputować kończyne, 7 podgrzybków, kania i maślak.
Podsumowując.. Przeczucie mnie nie myliło. Gdyby w tym tygodniu jeszcze popadało to już wkrótce byłby wysyp w moich lasach. Tak jak się spodziewałem. Niestety, aura nie po raz pierwszy mnie zawiodła. W lesie dębowo-bukowym widziałem jeszcze troche białej grzybni. Mam też nadzieje, że takich chowajacych się pod liśćmi niemowlęcych prawdziwków jak te które niechcąco strąciłem na borowikowym zboczu jest więcej i że za kilka dni podrosną i będą czekać na mnie przy kolejnej wizycie. Ale w sytuacji gdzie od tygodnia nie padało, a w lesie jest już bardzo sucho obawiam się, że pierwszego w tym roku wysypu w moich lasach póki co nie będzie. Możliwe, że z tej grzybni troche pojedyńczych borowików mimo wszystko jeszcze wyskoczy. Ale niestety przy takiej suszy i braku deszczu wzrost młodzieży może zostać w brutalny sposób zastopowany. A szkoda.. Biorąc jednak pod uwage susze w moich lasach ciesze się, że w ogóle udało się znaleźć jakieś prawdziwki.