Grzyby…znów są grzyby!
Zaniemogłam ostatnio, niestety. Nie chodziłam do lasu i ocierałam rękawem łzy patrząc na Wasze relacje z czesania ściółki.
Dziś jednak zebrałam się w sobie i pomyślałam- a co za różnica, czy czuję się źle siedząc w domu, czy chodząc po lesie?
No i wyszło na to, że las działa kojąco i to był świetny pomysł.
Na rozpoznanie wybrałam się do pobliskiego lasku. Ot tak, szybki, bliski spacer po lasach, które niekoniecznie są grzybne, ale zawsze coś mogą zasygnalizować.
I wiecie co? Tam, gdzie nigdy w tym sezonie nic nie chciało się pokazać spotkałam wysyp młodziutkich, prześlicznych podgrzybków. Co za radość!
Natomiast w wysokich trawach z mchami kryły się dorodne okazy. Wiele już zbyt dojrzałych, ale zdarzały się przystojniaczki:
Trafiłam na kilka zagadkowych grzybków, o które muszę zapytać naszych speców:
Tajemnicze dla mnie gąski:
Na młodym dębie, na wysokości ok 2,5m kryła się taka piękna złota kuleczka.
Trafił się i biały, mechaty grzybek. Niesamowity!
Kania, opieńki i maślaki nie załapały się na zdjęcia z natury, bo bateria raczyła mi paść
Ale to, co najważniejsze, najweselsze dla mnie- zostawiam na koniec.
Spełniło się kolejne moje marzenie! Spotkałam w końcu boczniaki! Tańcom i podskokom radości nie było końca!
A to efekt niespełna godzinnego spaceru po lesie. Jutro bladym świtem ruszam w dalsze bory na czesanie ściółki, doczekać się już nie mogę!