Witam Wszystkich Grzybniętych, na wstępie gratulacje dla Was za leśne spacerki, pozysk koszykowy i piękne fotki. U mnie po suszy ciężko z grzybami, do połowy września nie było po co jechać do lasu, pierwsze oznaki grzybowe odkryłem dopiero 19 września w podkarpackich lasach i nie było wielkiego zachwytu ale zawsze coś, troszkę maślaka i czubajek na smaka
Poszedłem za ciosem, 25 września zmieniłem las i pojechałem w okolice Tarłowa. Trafiłem troszkę Podgrzybka brunatnego ale nic młodego tylko same starsze egzemplarze, nie wiedziałem czy to taki wysyp w tym roku, czy po prostu ja się spóźniłem z lasem, końcowy efekt był taki.
Odwiedziłem nawet słynne lasy naszego Janka ze Stąporkowa. Niestety nie dane mi było spotkać się z Jankiem, a bez jego pomocy,wróciłem praktycznie z niczym, po konsultacji telefonicznej wyszło na to że ewidentnie spóźniłem się z przyjazdem w Janka lasy. Zniechęcony bezgrzybiem odpuściłem leśne spacerki i smakowałem się Waszymi relacjami, aż mnie wciskało w fotel gdy oglądałem Wasze leśne fotki .
17 października z grupą przyjaciół postanowiliśmy zakończyć sezon rowerowy i pojechaliśmy z Sandomierza do Janowa Lubelskiego, trasa oczywiście przez janowskie lasy, tereny piękne, co jakiś czas zaczęły trafiać się Borowiki,Maślaki i troszkę Rydza
Bardzo się z tego powodu uradowałem, gdybym wtedy jechał autem a nie rowerem pozysk borowikowy byłby o wiele większy, ale nie ma co żałować, była borowikowa kolacja i maślakowe śniadanko
W środę 21 października dostałem informację że w okolicach Tarłowa pojawił się Podgrzybek, długo nie myśląc w piątek 23 rano byłem już w lesie, nie straszny był mi deszcz który padał , potem na szczęście przestał. Faktycznie sypnął się podgrzybek, piękny, młodziutki malutki słoikowiec, na grubej nóżce, no marzenie .
po około dwóch godzinach , przykryłem dno mojego kosza i kontynuowałem dalsze poszukiwania
Efekt końcowy był zadowalający
Pomyślałem sobie że trzeba „kuć żelazo puki gorące” i następnego dnia w sobotę (wczoraj), postanowiłem powrócić do lasów janowskich, tylko troszkę z innej strony, pojechałem w stare sprawdzone miejsca. Borów, Łążek Chwałowski, tam zawsze coś było, niestety nie tym razem, plułem sobie w brodę czemu nie pojechałem na Tarłów. Postanowiłem odwiedzić jeszcze piękne lasy w okolicach Gwizdowa, Kalenne, tam też nic, załamany pojechałem w lasy gdzie tydzień wcześniej jechałem rowerem, dopiero tam powróciła radość w postaci Borowików.
wcześniej byłem już przygotowany że wrócę z pustym koszem, nie było jednak aż tak źle
Po dzisiejszej zmianie czasu, wstałem dość wcześnie, i tak mało spałem bo po 2 dniach spacerowania po lesie, jak przymknąłem oko to i tak widziałem kapelusze , pojechałbym już o 5 rano do lasu, blokował mnie tylko obywatelski obowiązek oddania głosu w wyborach. Komisję otwierali o 7, oddałem głos i pojechałem prosto do lasu, gdzie ?, tam gdzie w piątek w okolice Tarłowa po podgrzybki
Uzbierałem prawie cały kosz i zachciało mi się sprawdzić sąsiadujące pobliskie lasy, pojechałem na rekonesans, z tego całego grzybowego podniecenia (trzy dni spędzone w lesie), podczas wysiadania z auta, szybko szybko, pach pach i zatrzasnąłem sobie kluczyki w samochodzie
Dupa blada pomyślałem, w domu nikogo nie ma, będą dopiero po 18-tej, wtedy mógłby Ktoś podjechać, wziąć zapasowe kluczyki i przyjechać do mnie ale to będzie już 20-21, moje klucze od domu były w aucie razem z kluczykami od auta.Nie miałem nic oprócz scyzoryka na grzyby, jakieś narzędzia były ale w zamknięte w aucie, poszedłem do lasu ale już nie po grzyby tylko po śmieci, na skraju lasu bezmyślni miejscowi wyrzucają to i owo, myślałem że znajdę coś co będzie miało kawałek drutu, odchylę trochę drzwi i podciągnę zamek do góry. Nic takiego nie znalazłem tylko Czubajki wpadły w ręce. Po około 2 godzinach przemyśleń i nieudanych prób dostania się do auta, wpadłem na pomysła, znalazłem w lesie butelkę z wódki, która miała nakrętkę, butelkę zostawiłem na miejscu a nakrętkę zabrałem ze sobą, potem za pomocą scyzoryka odciąłem sobie trochę nogawki w spodniach i zrobiłem pętelkę, następnie przymocowałem kawałek dżinsów do patyka za pomocą pociętej nakrętki z wódki, za pomocą scyzoryka odchyliłem trochę drzwi, tak aby patyk z dżinsową pętelką wszedł do środka i zahaczył o zamek, żeby pętelka się nie zsunęła pomogłem sobie drugim patykiem, zacząłem obrać pierwszy patyk i zaciskać pętelkę wokół rygla, potem tylko szybki ruch w górę. I tak oto za pomocą dwóch patyków, kawałka dżinsów i nakrętką z wódki otworzyłem sobie auto . Po ochłonięciu powróciłem radosny do domu z moim grzybowym koszykiem
Pozdrawiam Wszystkich Grzybniętych, niech Moc będzie z Wami.