Pierwsza niedziela nowego roku słoneczna ale i zimna. W czasie spaceru tylko -16°C zatem przyjemnie.
Wybrałem się w stronę pobliskiego strumienia, lokalnie zwanego strugą i to nie byle jaką, bo Wilczą.
Jak się okazuje nazwa nie jest „z czapy”, bo w źródłach pisanych są wzmianki o występowaniu tu wilków. Rzeka obfitowała też w łososiowate, zapewne trocie. Teraz to królestwo bobrów, niestety. Lubię te zwierzaki, ale zasiedlają już cieki na których ich nigdy nie było. Wczesną wiosną rzeczka jest spławna kajakiem Spadek jest solidny a amatorów spływów nie brakuje.
Obok przechodzi linia kolejowa z minimalnym ruchem. Spotkałem lisa. Nie widział mnie, bo akurat stałem w ciszy robiąc zdjęcie a rudzielec przebiegł na drugim brzegu. Wpadł w krzaki i tyle było go widać. Wypłoszyłem też czaple siwą i chyba zimorodka, ale malucha pewny nie jestem.
Grzybów trochę było. Uczę się je rozpoznawać. Piękne grzyby mamy zimą.