Udostępnij:
A ja dziś dla odmiany posmęcę. Zamieranie. Takie mam odczucie, chodząc po lesie. No bo niby jakieś grzybki starają się trzymać fason, ale nie wszystkim tak samo to wychodzi. Szczerze? Większości wychodzi to kiepsko. Bardzo kiepsko. Szaro, wilgotno, smutno. Coraz mniej barw. Jeszcze chwila i brązy i zgaszone zielenie pokryje biały całun.
Jeszcze jako tako trzymają się koczujące na szyszkach maluchy. Jest ich sporo. I nieodmiennie wzrusza mnie taka „sysunia” z lokatorami, a im więcej ma lokatorów, tym bardziej wywołuje ciepły uśmiech na mojej twarzy. Może to zabrzmi obrazoburczo, ale taka szyszka jest jak matka Polka, co własną piersią [cokolwiek to znaczy ] wykarmi nie swoje maluchy.
Oczywiście nadrzewne są w dobrej formie.
I cóż, moi drodzy. Mamy grudzień i trzeba się z tym pogodzić.
Jeszcze jako tako trzymają się koczujące na szyszkach maluchy. Jest ich sporo. I nieodmiennie wzrusza mnie taka „sysunia” z lokatorami, a im więcej ma lokatorów, tym bardziej wywołuje ciepły uśmiech na mojej twarzy. Może to zabrzmi obrazoburczo, ale taka szyszka jest jak matka Polka, co własną piersią [cokolwiek to znaczy ] wykarmi nie swoje maluchy.
Oczywiście nadrzewne są w dobrej formie.
I cóż, moi drodzy. Mamy grudzień i trzeba się z tym pogodzić.
Wyświetleń: 131
Udostępnij: