Udało mi się dzisiaj zawitać na 2 godziny do lasu. Zaczęłam od spenetrowania mojej czarkowej miejscówki, w której zionęło pustką.
Połazikowałam także w innych miejscach z naiwną nadzieją, że coś znajdę i nawet, podobnie jak Paweł, miałam skok ciśnienia na okoliczność wbitej w ziemię czerwonej zakrętki.
Szału może w gatunkach nie było, ale warto było oderwać się od codziennej rutyny. I to w środku tygodnia.
Gatunkami dominującymi dzisiaj były: żagiew zimowa, wrośniak szorstki i – o ile się nie mylę – żylica olbrzymia. Ciekawie wyglądają oblepione nią igły sosnowe i mech.
Na koniec spaceru, na otarcie znalazłam dwie [
] płomiennice. Pierwszej młodości chyba nie były.
Mam nadzieję, że sobota będzie słoneczna i ponownie sprawdzę, co w lesie słychać.