Ostatnio było mało czasu na same grzyby, a na zrobienie fotorelacji jeszcze mniej Ale przejdźmy do rzeczy po ostatnim wypadzie Zenit zasugerował, że warto bliżej przyjrzeć się sromotnikowi, którego znalazłem. Oto efekty mojej wyprawy do „Smrodliwego zagłębia”
Najpierw trafił się jakiś gołąbek
Po chwili trafiłem na drobnołuszczaka jeleniego, pseudonim śniadanie
A następnie omal nie zemdlałem widząc (a dokładniej czując ) wysyp sromotnika smrodliwego
Czarcich jaj nie próbowałem, bo to nie mój klimat Niemniej jednak należą się podziękowania Zenitowi, gdyż dzięki niemu bardzo szybko przekonałem się, że Smrodliwe zagłębie ma swoją słodką tajemnicę Już tego samego dnia sprawdzając jego okolice trafiłem na kolejnego już maślaka ziarnistego:
A po chwili trafiła się „królowa balu”, czubajka znana również pod kryptonimem kolacja
Zadowolony z siebie wróciłem do domu nie przypuszczając jak bardzo Smrodliwe zagłębie mnie jeszcze zadziwi… Ale o tym w następnym „odcinku”