Dziś obrałem sobie za cel nieznane mi niektóre parki i mniejsze laski w Łodzi i bliskiej okolicy, oczywiście w poszukiwaniu smardzowatych. Trafiły się mega wtopy, ale i był też strzał prosto w dziesiątkę – podręcznikowo wyglądający lasek na smardzowate, więc wzrok wytężony i udało się w nim napotkać kilka stanowisk smardzówek czeskich. Ostatnie stanowisko liczyło sobie taką ilość smardzówek, że rozbolał mnie kręgosłup od schylania i to grzybofotografowanie wręcz straciło swój urok i radość z poszukiwania, aż robiłem zdjęcia tylko tym ładniejszym. Czasami było ciężko ze znalezieniem miejsca na postawienie nogi, czy ustawienie aparatu.
Na mojej drodze napotkałem również m.in. kielonki i czernidłaki.