Ponieważ od 10 października zaniedbałem grzybobrania, z przyczyn ode mnie niezależnych. , postanowiłem dokonać szerszego, dwudniowego rozpoznania w najbliższej okolicy.
Wywiad donosił, że w paśmie Jeleniowskim nadal nic, więc wybrałem się tradycyjnie do lasu koło Wszachowa. Napotkani wczoraj przy lesie „wycieczkowicze” pokazali puste koszyczki i uprzedzili, że nie ma po co chodzić. Gdybym dostawał 1zł za każdym razem, gdy to od ludzi słyszę.
Rozpocząłem tradycyjnie od zachodniej części lasu. Na dzień dobry trafił mi się taki oto widoczek:
Zdrowiuteńkie obydwa. Niestety, to były pierwsze z wszystkich trzech borowików jakie tego dnia znalazłem.
Trasa rozpoznania prowadziła w miejsca kozakowe, a tam czekało kilkanaście sztuk. Przynajmniej kozaczki nie zawiodły.
Zgodnie z planem sprawdziłem wąwozy, czy to igliwie, jagodziska, czy też mech wszędzie wynik był taki sam. Nie było borowików, podgrzybków ani opieniek. Do koszyczka wpadło kilkanaście maślaków. Po trzech godzinach ciągła mżawka przekonała mnie do zakończenia rekonesansu.
Dzisiaj odbyła się druga część rekonesansu. Tym razem zdecydowałem, że poszukam na mchach. Niestety wynik podobny. Podgrzybków kilka sztuk, opieniek brak, raptem jeden „podgrzybek – zajączek” (przynajmniej w moich stronach tak się go nazywa).
Od czasu do czasu trafiały się maślaczki, ale nie było tego zbyt wiele. Ani myślałem się jednak poddawać i w nagrodę za wytrwałość los obdarzył mnie takim oto znaleziskiem:
Nie wszystkie grzybki zmieściły się w kadrze, musicie mi więc na słowo uwierzyć, że pod jednym drzewem nazbierałem połowę kosza.
Z takim obciążeniem zajrzałem jeszcze na wyrąb przy głównej drodze i na pożegnanie dostałem w od lasu taki prezencik
tak więc rozpocząłem rozpoznanie borowikami i borowikiem zakończyłem.
Mniejsze maślaczki czekają na słoiczek (może dwa) a większe i borowiki susza się na pięciu tacach. Zapasy na zimę rosną.
Żeby nie było, że tylko jadalne w lesie
muchomorki i gęstoporek cynobrowy.