Drzwi do lasu…

Drzwi do lasu…
Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

„Wesoło w czubie i w piętach” pisał Julek T. w swoim młodzieńczym wierszu o jeździe tramwajem. A ja tu ani o poezji, ani o tramwajach tym bardziej, a przecież wyraźnie mam to odczucie wesela w w/w przez poetę miejscach. I pomykam sobie radośnie w stronę lasu, zapominając o zmarnowanym weekendzie, by wolne poniedziałkowe popołudnie uszczknąć. Wszystko jest jak miało być: błękity na niebiosach, słońce w całej krasie. Lekki wiaterek porusza gałązkami drzew. A ja dziś zmierzam w zupełnie innym niż zazwyczaj kierunku. I zapowiada się ciekawie, bo ledwo wchodzę pomiędzy drzewa, trafiam na… drzwi. Czy to drzwi do lasu? Niech się dzieje wola nieba: wchodzę!

Obrazek

Jak na razie żadnej czarnej magii, wiedźm [poza jedną mi osobiście znaną :mrgreen: ] ani innych straszydeł. Ptaszki ćwiczą gardziołka solo i w chórkach też. I motyle. Leśne szarości ożywiają cytrynki, bielinki i rusałki. Gdy prawie 2 tyg. temu robiłam zdjęcia pierwszych cytrynków, były ospałe. Dziś zafundowały mi już normalną zabawę – skradanie, podchody, moment nadziei, że już się uda i… od nowa to samo. Na szczęście rusałki ceik albo miały miękkie serce, albo były bardziej ospałe od reszty, bo dały się uwiecznić. Do towarzystwa dodaję im cytrynka z wcześniejszego wypadu, niech im nie będzie smutno.

Obrazek Obrazek Obrazek

Oczywiście szukam grzybów, omiatam wzrokiem ściółkę, ale nie zapominam także o śledzeniu potencjalnych nadrzewniaków. Nie znam tego lasu, więc szukanie jest ciekawsze, na chybił trafił. Na początek trafiam na jakąś rzeczułkę i postanawiam jej potowarzyszyć. Szybko okazuje się, że to dobra decyzja, choć niepozbawiona minus ów. Na przykład tego, że jak w wierszyku Tuwima, który się dziś do mnie przyczepił, rzeczka „wije się jak błękitna wstążeczka, tu się srebrzy, tam ginie a tam znowu wypłynie”, zakręca, wciąga mnie w jakieś chaszcze i wykroty. Ale za to czyściutko, woda pluszcze cicho, wietrzyk pogwizduje. Miodzio!

Obrazek Obrazek Obrazek

Chyba i grzybkom tu dobrze, bo jest ich coraz więcej. Wrośniaki, mnóstwo żagwi zimowych, rozszczepka pospolita [jakkolwiek dla mnie ona jest właśnie niepospolitej urody!], wreszcie kompletnie mi dotąd nieznana grzybówka, której całe kolonie obrosły pień. A żeby było dowcipniej, z drugiej strony pnia rosła sobie jakby nigdy nic… lakownica spłaszczona. No i jeszcze jakieś inne grzyby, których na razie nie próbuję nazywać, bo za cienka w uszach jestem. A propos uszu bzowych od 30 grudnia w realu nie widziałam ani jednego!
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek

Powiem szczerze, że z tą wiosną to jak na razie szału nie ma. W lesie kwiatów żadnych, pod lasem zerkają skromnie stokrotki i podbiał. Dobrze że od czasu do czasu trafia się na porosty, to i kolorków więcej.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Zakola rzeczułki wyprowadziły mnie na takie manowce, że musiałam wyjść z chaszczy. I wtedy zobaczyłam coś, co autentycznie wmurowało mnie w grunt.
Obrazek

Wyglądała jakby spała. I takie wrażenie na pierwszy rzut oka odniosłam. Niestety nie był to sen. Nie wiem, co zabiło tę kunę [?], ale musiało się to stać stosunkowo niedawno. Straciłam chęć do chodzenia po lesie. Niestety za parę minut mój nastrój jeszcze się pogorszył. Natknęłam się na kupę śmieci, a swoistym gwoździem do trumny mojego nastroju było to:
Obrazek

Makabryczna pozostałość po grzybiarzu czy smutny efekt działań idioty robiącego z lasu wysypisko? A może to sumienie zżarło tego gostka od wyrzuconych drzwi i jedynie but się po nim ostał? Pytania oczywiście są czysto retoryczne. Naprawdę nie mam chęci, by utrwalać tony śmieci, walające się wszędzie. Widzimy je wszyscy – w lasach, przy drogach, w rzekach… Mam wrażenie, że w tym roku jest jeszcze gorzej i że to taka „wartość dodana” ustawy śmieciowej. Mój ulubiony fraszkopisarz, Jan Sztaudynger, napisał kiedyś:

Kochani, plujmy sobie w kaszę!
To takie polskie, to takie nasze!

Sysunia

Wyświetleń: 747


Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

Dodaj komentarz