Do domu przywiozłem jedynie zdjęcia

Do domu przywiozłem jedynie zdjęcia
Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

Wczoraj miałem ochotę pobuszować po lesie, ale uznałem, że nie ma sensu szukać nowych miejscówek, no bo skąd by było wiadomo, czy w danym lesie nie ma grzybów przez trwającą suszę, czy dlatego, że na ogól nie jest to grzybny las i nie warto do niego wracać :P Wybrałem więc znany las grabowy, bo liczyłem, że nawet w trakcie suszy jest w stanie wydarzyć się w nim coś ciekawego. I to był dobry strzał – mimo, że miałem w nogach jeszcze te długie kilometry 2 dni wcześniej i z początku biłem się w myślach chodząc po suchej jak pieprz ściółce leśnej „Co ja tutaj kurde robię, może by tak wrócić do domu, pod kołdrę”, to z lasu po 9 godzinach, 20 kilometrach wychodziłem nieco na siłę przez kończące się baterie w aparacie i telefonie. Aczkolwiek w las ruszyłem z nastawieniem na brak zbiorów, dlatego na luzie, bez kosza.

Od razu odwiedziłem odkryte wcześniej stanowisko sromotnika smrodliwego i niestety napotkałem w nim 2 podstarzałe egzemplarze.


Natomiast niedługo idąc odkryłem drugie stanowisko z jednym staruszkiem i… z czarcimi jajami, z którymi miałem do czynienia po raz pierwszy w życiu :jupi:
Dobrze, że rósł tam ten stary egzemplarz, bo tylko dzięki niemu zacząłem się bardziej rozglądać. Bez niego pewnie jaj bym nie dostrzegł, a gdybym nawet, to pewnie bym pomyślał, że to jakieś kamyki lub purchawki :D

 

Na koźlarze grabowe czy babki, nie liczyłem przy takiej pogodzie, ale po cichu miałem nadzieję na znalezienie jakichś czerwonych, bo zauważyłem, że są bardziej odporne na wysokie temperatury. Koźlarze z czerwonymi łebkami należą do moich ulubionych, a niestety można powiedzieć, że nie mam żadnej na nie dobrej, sprawdzonej miejscówki. W grabowym lesie dotąd też na nie nie trafiłem, ale wizualnie kilka rejonów mi pasowało na czerwone. Dodatkowo w zeszłym tygodniu w jednym z wejść do lasu znalazłem takie coś, więc wiedziałem, że można je faktycznie znaleźć w tym lesie – poza tym jak tak było można wyrzucić takie grzyby :x :x :x

 

No i w przypadku odkrycia pierwszego miejsca nieźle mi się przyfarciło, bo gęste krzaki wygoniły mnie na ścieżkę i gdy tak szedłem ścieżką, w krzakach zobaczyłem jakąś czarną mysz buszującą w liściach. Wszedłem więc w te krzaki chcąc spróbować zrobić jej foto, ale już za moment przestała mnie interesować, bo wpadł mi w oko czerwony łepek :jupi: Pobuszowałem jeszcze po tych krzakach i znalazłem jeszcze dwa :ok: Fajnie, ale niestety są to tylko przydrożne krzaki, więc miejscówka średnia, ale zawsze jakaś ;) Kolejne 3, trochę suche, koźlarze – stawiam na dębowe – trafiłem w dalszym spacerze.


 

Spotkałem również kilka szlachetnych, ale raczej nie zachęcały do brania :P



Trafiało na kartę sporo maślaków żółtych, podgrzybkowatych zaledwie 3 sztuki.



Coraz częściej zdarzają się opieńki, w tym napotkałem chyba największą kolonię, jaką do tej pory spotkałem. Gdyby tylko były młodsze, to chyba skusiłbym się na wyciągnięcie torby :P


 

Ten dzień był takim trochę dniem debiutów, bo również pierwszy raz w życiu napotkałem stanowisko czernidłaka kołpakowatego, którego rodzinka była w różnych stanie rozwoju :D

Tu natomiast coś całkowicie nieznanego. Rósł przy dwóch starych prawdziwkach, więc z daleka myślałem, że to trzeci, młody. Ale okazało się, że pomimo, że łepek wygląda z daleka na szlachetnego, z bliska nawet na koźlarza pomarańczowożółtego, to ma blaszki i w ogóle jakiś taki inny.

Oprócz wymienionych na kartę trafiały czubajki, gołąbki, różne muchomory, drobnołuszczaki, maślanki, łuszczaki, chyba jakieś rodzaje pieczarek leśnych i inne. Zainteresowałem się nawet nadrzewnymi :ok:














Kilka leśnych bonusów.




Zatem wypad zaliczam do jak najbardziej udanych, mimo, że do domu przywiozłem jedynie zdjęcia :D
Na upartego coś bym nazbierał, ale nie to było najważniejsze.
Aczkolwiek około południa spotkałem w lesie grzybiarza, jakiegoś z tamtych okolic przy lesie.
Powiedział, że wrócił z pracy, przebrał się i poszedł w las – był zaskoczony, że pomimo takiej pogody znalazł dużo starych i młodych prawdziwków… i faktycznie pokazał mi niemalże pełne wiadro :zhm:
I tak to jest, gdy ma się swoje miejsca, to się wynosi grzyby wiadrami, a taki ktoś jak ja złazi 20-30 km i jedynie pstryka foty jakimś nadrzewniakom :P

Niestety wszystko co dobre się kończy i od poniedziałku koniec urlopu, więc powrót do leśnych odwiedzin raz w tygodniu :(

Wyświetleń: 1249


Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

3 komentarzy

Dodaj komentarz